Pan Jezus od początku ludziom przeszkadzał. Jeszcze był malutkim dzieckiem, a już Go ścigał Herod. Jezus przeszkadzał nawet wtedy, gdy uzdrawiał, wskrzeszał, wyrzucał złe duchy, i to tak bardzo przeszkadzał, że w końcu ludzie Go ukrzyżowali. A po zmartwychwstaniu wcale nie było lepiej i tak jest do tej pory.
Jezus wciąż jest ścigany i prześladowany – w swoich wyznawcach, a także w swoim Ciele i Krwi w Najświętszym Sakramencie. Co jakiś czas szczególnie zajadle tępieni są księża, bo bez nich nie byłoby Najświętszego Sakramentu. No chyba, że ze strachu albo dla pieniędzy czy innych „korzyści” przestaną być wierni Jezusowi. Wielu księży tak właśnie zachowało się przeszło 200 lat temu w czasie rewolucji francuskiej. Rewolucjoniści obalili króla, potem go ścięli, a w kraju wprowadzili taki terror, że nawet lekcje matematyki się nie umywają.
Setki tysięcy ludzi zamordowano, a wśród nich wielu wiernych papieżowi księży. Bo rewolucyjna władza zażądała od duchownych przysięgi na wierność konstytucji nowej republiki, co oznaczało wypowiedzenie posłuszeństwa papieżowi. Część księży złożyła taką przysięgę. Tym władza nie robiła krzywdy, ale z kolei ludzie często nie chcieli korzystać z ich posługi. Garnęli się za to do księży „opornych”, czyli tych, którzy odmówili złożenia przysięgi. Tacy księża musieli działać tajnie, bo za odprawienie Mszy św. groziła im śmierć. Odprawiali więc w różnych dziwnych miejscach, byle z dala od oczu szpicli i donosicieli. Jednym z najbezpieczniejszych takich miejsc było… morze. Z daleka można było zobaczyć, czy ktoś się zbliża. Takiemu podglądaczowi raczej trudno by się było schować za falą, zwłaszcza, że nurków wtedy jeszcze nie było.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.