Często odchodzą od nas nasi najbliżsi. Każdy mi mówi, że Bóg zabiera ich do siebie, bo nas bardzo kocha. Sześć lat temu zginął w wypadku samochodowym mój tato. Rok temu zmarła moja babcia. Odeszły ode mnie dwie bliskie osoby. Nie umiem tego zrozumieć. Czy mógłbyś mi to wytłumaczyć? Ania
Droga Aniu.
Szpital, jak wiadomo, nie służy do tego, żeby w nim po wiek wieków siedzieć, ale żeby z niego wyjść. Jako osoba wyleczona, oczywiście. Wyobraź sobie, że leżysz w takim szpitalu. Zaznajomiłaś się z innymi pacjentami, a że leżycie dość długo, zaczęłaś się przyzwyczajać do tej sytuacji. Może nawet zapomniałaś, że Twój właściwy stan to życie w pełni sił, a nie ciągłe zażywanie tabletek, łażenie na zabiegi albo badania. Aż tu nagle patrzysz któregoś ranka, a łóżko obok, zajmowane dotąd przez ulubioną koleżankę, jest puste. – Gdzie ona jest? – pytasz zdziwiona. – Wreszcie wyzdrowiała, więc wypisaliśmy ją do domu – odpowiada lekarz. – No nie, a co ze mną? Jak tak można? Nie wiedziałam, że pan doktor jest taki okrutny – awanturujesz się. Następnego dnia szpital opuszcza druga twoja przyjaciółka. Ty wpadasz w czarną rozpacz i jeszcze obficiej wylewasz na lekarza swoje żale. I tak dalej, a za każdym razem masz do niego coraz większe pretensje. Czasem mówiło się na nasze ziemskie życie „padół płaczu”. Może to trochę przesada, bo ja jeszcze nie widziałem takiego, który by bez przerwy beczał, ale coś w tym jednak jest. Nie jest to życie takie sympatyczne, jak byśmy chcieli, prawda?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.