Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. /Łk 18, 25/
Zanim spróbuję przeciągnąć wielbłąda przez ciasną bramę, jeszcze kilka słów o dyskotekach. Po ostatnim „wstępniaku” sprzed miesiąca napisali do mnie Karol Z. i Zakłopotana. Oba listy możecie przeczytać na stronie obok. Karol pyta, co sądzę o organizowaniu studniówek w piątki. Odpowiadam krótko i konkretnie: lepiej, żeby je urządzano innego dnia. Co prawda dla Was, czytelników „Małego Gościa”, studniówka to melodia przyszłości, ale problem ten sam: chodzić czy nie chodzić na dyskoteki w piątki. Najbardziej w liście Karola Z. spodobało mi się to, że na problem nie machnął ręką i nie powiedział: „A kto by się tam przejmował pokutnym piątkiem”. O, nie! Karol Z. myślał. Tańczył, zjadał kotlety, ale myślał. I to mu się chwali.
Dowiedział się między innymi tego, że proboszcz udzielił dyspensy od postu, czyli zgody na to, by w piątek jeść mięso. Zakłopotana z kolei pyta, czy chodzenie na dyskoteki w piątek jest grzechem ciężkim, czy lekkim. Z zakłopotaniem muszę odpisać, że nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Czy to znaczy, że jestem niedouczonym księdzem? To też, choć na tak postawione pytanie nie umiałby poprawnie odpowiedzieć nawet papie ż. A on na pewno zna się na sprawie. Wszystko dlatego, że pójście na dyskotekę w piątek raz może być grzechem lekkim, a innym razem nawet grzechem ciężkim. Na przykład w sytuacji, gdyby ktoś zupełnie lekceważył sobie czwarte przykazanie kościelne i w każdy piątek bez wyjątku maszerował na dyskotekę. Dałby wyraźny dowód, że zupełnie nie przejmuje się dniem, w którym umarł Pan Jezus.
Teraz przechodzę wreszcie do wielbłąda. Uwierzcie mi, naprawdę bardzo się starałem, żeby go przeciągnąć przez bramę. Natężałem siły, jak koń pociągowy zapierałem nogi w piachu, a wielbłąd tylko zaklinował się w bramie. I dalej ani rusz. Nie był podobny do upartego osła. Co to, to nie. Przeciwnie – miał wyraźną ochotę przedostać się na drugą stronę. Niestety, na przeszkodzie stanął, a właściwie nie stanął, tylko doczepił się garb. Strach mnie obleciał, kiedy pomyślałem, co musiałbym zrobić, żeby przeciągnąć wielbłąda nie przez ciasną bramę, ale przez ucho igielne.
Chyba najpierw trzeba by go było przerobić na marmoladę. Wtedy dałoby się go przecedzić przez ucho igielne, ale widok byłby niezbyt miły, a z wielbłąda nie byłoby żadnego pożytku. Wniosek jest prosty: do nieba można się dostać tylko bez garbu, czyli bez bogactwa. Ale na tym nie koniec problemu. Od jakiej sumy pieniędzy zaczyna się bogactwo? Od tysiąca złotych miesięcznie, czy od dziesięciu tysięcy? Bogaczem może być nawet ktoś, kto ma złotówkę albo mniej. Jeżeli ma ją tylko dla siebie, jest bogaczem. Natomiast jeżeli ktoś ma dziesięć milionów dolarów i potrafi się nimi dzielić, do wstrętnych bogaczy nie należy. Jest po prostu dobrym, bogatym człowiekiem, który bez problemu przechodzi przez ucho igielne. Wielkopostnie pozdrawia Was ksiądz Marek, który każdemu życzy zarobienia dziesięciu milionów dolarów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.