Bardzo lubię otrzymywać listy. Do dziś pamiętam, jak biło mi serce, gdy do drzwi naszego domu dzwonił listonosz i po chwili mama wołała: „Gabi! List do Ciebie!”. Napięcie jeszcze bardziej rosło, kiedy na kopercie nie było nadawcy. – Kto też do mnie napisał? – myślałam.
Teraz to zdarza się już rzadko, bo mało kto takie listy na papierze w kratkę albo na ładnej papeterii pisze, a jeśli już listonosz list przynosi, to wrzuca go po prostu do skrzynki. Niektóre listy, takie ważne dla mnie, przechowuję do dzisiaj i czasem sobie czytam. Myślałam, że czegoś podobnego już nie przeżyję, że to minęło i koniec. Aż do tego roku, kiedy w redakcji wymyśliliśmy temat na roraty: „Listy z Europy”. To prawda, że najpierw ja musiałam napisać list-prośbę do różnych ludzi w całej Europie, a potem dopiero listy zaczęły przychodzić. Ale co to są za listy i kto je napisał! Najpierw przyszedł list z Niemiec. Anselm Grün, od 40 lat zakonnik, benedyktyn, był pierwszym, który odpowiedział na moją prośbę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.