Kiedy trzech mędrców przybyło do Betlejem, złożyli przed Dzieciątkiem dary: złoto, kadzidło i mirrę. Na wielu obrazach ukazujących to wydarzenie nie zobaczycie jednak kadzidła takiego, jakiego używa się w kościele podczas uroczystej mszy św. albo nabożeństwa, tylko jakąś skrzynkę.
Kadzidło bardzo często nazywa my nieprawidłowo. Tak naprawdę to, co zwykle nazywamy kadzidłem, to trybularz, czyli kadzielnica. W niej umieszcza się rozżarzony węgielek, na który wsypuje się nie mirrę, tylko... kadzidło. Czyli żywiczne granulki, które podgrzane wydzielają charakterystyczny aromat i dym. Gdzie tu mirra? To trochę bardziej skomplikowane. To, co często nazywamy mirrą, jest mieszanką rozmaitych żywic, a czasem ziół. Wprowadźmy więc porządek w nazwy. Mirra to sok kolczastego krzewu o nazwie „balsamodendron myrrha”, trochę przypominającego naszą akację. Kiedy odłamie się kolec jego gałązki, wycieka z niej sok, który zastyga podobnie jak żywica. To właśnie jest mirra. Kadzidło z kolei, to też wyschnięty sok roślinny, ale pochodzący z drzewa bosweliowego. W kościele używa się kadzidła, a nie mirry.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.