Była piąta rano 20 września 1870 roku, gdy za murami Rzymu zagrzmiało 60 dział armii włoskiej. Odpowiedziało im kilka armat wojska papieskiego, ale nie była to prawdziwa obrona. Sam Pius IX dzień wcześniej zarządził, że opór ma być tylko symbolicznym protestem przeciw agresorowi. „Skoro więc tylko działa wyłom wybiją, powinny się rozpocząć negocjacje o poddanie miasta” – napisał do swojego ministra wojny generała Kanzlera.
Błogosławiony papież Pius IX uważał, że poniósł klęskę, bo za jego czasów upadło Państwo Kościelne. Po latach okazało się, że Kościół już takiego państwa nie potrzebował Upalne wrześniowe słońce stało wysoko, gdy nad rozbitym rzymskim murem załopotała biała flaga. Poddawał się ostatni skrawek Państwa Kościelnego. Przez wyłom w starożytnych murach aureliańskich wlewała się włoska piechota. Za nimi widać było paszcze armat, które po sześciu godzinach kanonady otwarły przejście do centrum Rzymu. Nie było to zbyt trudne, bo z rozkazu papieża opór był nikły. Teraz Pius IX siedział zrezygnowany w Watykanie, czekając na rozwój wypadków. Nie schronił się w Zamku Anioła, dokąd wielokrotnie uciekali zagrożeni papieże. Z okien pałacu widział, jak mury tej potężnej twierdzy opuszcza załoga. – Co teraz będzie z Kościołem? – kołatało mu się po umęczonej głowie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.