Karol Wojtyła odmawiał różaniec, odmawiał brewiarz, ale nigdy nie odmawiał (sobie) wakacji. Co to, to nie! Potrafił ciężko pracować, ale też solidnie odpoczywać. Wakacje spędzał różnie. Chodził po górach, pływał kajakiem, jeździł na rowerze.
Można zatem napisać – posługując się nieładnymi zwrotami – że jego wakacje były odlotowe, odpływowe i odjazdowe. Wśród nich odjazdowe i odpływowe były wakacje roku 1958. Karol Wojtyła wyjechał na nie jako ksiądz, a wrócił jako biskup. Po powrocie z bieszczadzkich szlaków księdza Wojtyłę i jego przyjaciół czekała jeszcze, jak zwykle, dwutygodniowa wyprawa na Mazury. Na spływ kajakowy wybrali rzekę Łynę. Pierwszego dnia przepłynęli jakieś dwadzieścia kilometrów. Przed wieczorem na brzegu rzeki rozbili biwak, grali w piłkę nożną, a potem przy ognisku rozmawiali i śpiewali.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.