Na trudne pytania bliźniaków Marty i Jurka odpowiada ojciec prof. Jacek Salij, dominikanin
Jurek: Czy wierzyć w zabobony, to coś złego?
O. Jacek: Proponuję zacząć rozmowę od wyjaśnienia pochodzenia tego słowa. Dawniej „bobo” znaczyło „straszydło”.
Marta: Nie mogę uwierzyć! Myślałam, że to pieszczotliwe określenie dziecka!
O. Jacek: Był kiedyś taki przesąd, że gdy urodziło się dziecko, trzeba było wygadywać na jego temat różne głupoty – że takie brzydkie, takie cherlawe, krzywe itp. Ludzie bali się, żeby ich dziecka nie wypatrzyły jakieś złośliwe duchy. Wyobrażali sobie, że kiedy te duchy usłyszą złe gadanie o dziecku, to sobie pójdą i przestaną interesować się małym.
Marta: Ojejku! To chyba dlatego moja sąsiadka, kiedy kogoś chwali, zaraz udaje, że spluwa i mówi: „Na psa urok!”. Nawet wczoraj śmiałam się z Ani, bo sąsiadka jej powiedziała: „Aniu, jak ci ślicznie w tej sukience!”. I zaraz dodała: „Tfu, na psa urok!”.
Jurek: Dobrze, że psy jej nie rozumieją, bo by ją pogryzły!
O. Jacek: Przypomnijcie sobie jeszcze jakieś inne zabobony. Im więcej przykładów, tym łatwiej nam będzie zrozumieć, o co w nich chodzi.
Marta: Ludzie nie chcą brać ślubu w maju, bo podobno będzie nieszczęście.
Jurek: Boją się iść dalej, jeśli drogę przebiegnie im czarny kot.
O. Jacek: Zastanówmy się teraz, co wspólnego mają te wszystkie przesądy.
Marta: We wszystkich czterech sytuacjach ludzie boją się... czegoś nieznanego!
Jurek: I myślą sobie niemądrze, że zabobon ich przed tym złem uchroni.
O. Jacek: Sami widzicie, Kochani, że zabobonność to taki duchowy rak, który niszczy w nas zawierzenie Panu Bogu. Człowiek nie dowierza Panu Bogu i na wszelki wypadek szuka jeszcze zabezpieczenia w zabobonie.
Jurek: I potem jeszcze śpiewa, że: „Kto się w opiekę odda Panu swemu, A całym sercem szczerze ufa Jemu, Śmiało rzec może: Mam obrońcę Boga, Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga!”.
Marta: Są jeszcze takie zabobony, przez które człowiek chce coś osiągnąć. Podobno dawniej dziewczyny znały różne zabobonne sposoby, żeby zdobyć upatrzonego przez siebie chłopca.
O. Jacek: Była nawet taka jedna, która jak tylko sobie jakiegoś chłopca upatrzyła, to on zaraz żenił się z inną. I tak dwudziestu chłopców przeszło jej koło nosa. Żadne zabobony jej nie pomogły.
Marta: Ojciec sobie żartuje...
O. Jacek: To tylko dla odprężenia. Bo tak na serio, to muszę Ci za ten przykład podziękować. Dzięki niemu łatwiej nam będzie zobaczyć coś bardzo ważnego na temat zabobonów. Przedtem tylko zapytam Was, czy wiecie, co to jest politeizm.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.