Rozmowa z Beatą Pawlikowską, która najbardziej lubi mieszkać z Indianami w dżungli amazońskiej
– Jak smakuje wąż boa?
Jeśli ktoś lubi dziczyznę i ryby, będzie zachwycony wężem boa, bo smakuje podobnie.
– Czy to prawda, że to Pani ulubiona potrawa?
Tak, w dżungli. Kiedy mieszkam w Polsce, jestem wegetarianką i jem prawie wyłącznie warzywa i owoce. Natomiast podczas wypraw do puszczy amazońskiej jem to, co Indianie, czyli mięso. Dla nich to, co nie jest mięsem, nie zasługuje na miano jedzenia.
– Co jeszcze gotują Indianie na obiad?
Wszystko, co uda im się upolować – piranie, iguany, leniwce, tapiry, papugi, a także małpy. Mięso małpy trzeba dość długo gotować – wtedy jest słodkawe, ciemne i kruche. Smakuje jak specyficzny rosół, w którym pływają kawałki mięsa.
– A mrówki, jakie są?
Och, mrówki są znakomite! Trzeba tylko wiedzieć, które nadają się do zjedzenia. Nie chodzi o to, żeby pójść do polskiego lasu, usiąść na ścieżce i łapać mrówki – bo one są sto razy mniejsze od mrówek amazońskich. Indianie znają kilka gatunków mrówek, które nadają się do jedzenia – niektóre można jeść od razu po złapaniu, inne trzeba upiec, a jeszcze inne, zwane miodowymi, są słodkie i są świetne na deser.
– Dlaczego wybrała Pani na wakacje dżunglę, a nie na przykład wygodny hotel na Hawajach?
Dlatego, że wakacje w wygodnym hotelu nigdy nie sprawiały mi przyjemności. Jeżeli nawet trafiłam do takiego hotelu, natychmiast miałam ochotę spakować się i pójść dalej. Tam, gdzie będę sama, blisko przyrody i gdzie będę mogła sama decydować o wszystkim, co robię. Lubię miejsca, gdzie jest słońce, świeże powietrze i wolę się spotkać z mrówkami i z moskitami niż siedzieć w klimatyzowanej restauracji. Dziewicza puszcza kryje w sobie tajemnice i choć bywa niebezpieczna i groźna, jest znacznie bardziej fascynująca od luksusowego hotelu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.