Wyobraźcie sobie, że ktoś was zaczarował. Hokus-pokus i okazuje się, że wasze ciało zupełnie was nie słucha. Chcecie iść, a tu jedna noga wznosi się do góry, a druga wierzga bez składu i ładu. Chcecie mówić „cześć”, a z ust wydobywa się „bdę, bdę”. Ręce młócą powietrze jak skrzydła wiatraka. Jedyne, co może w was „mówić” to oczy. No i jak wam? Co najmniej dziwnie?
Taka sytuacja przydarzyła się Kasi Kretek. Późno wykryta choroba nie pozwoliła odczarować rozbrykanego ciała. Początkowo dawano jej tylko rok życia. Otrzymała jeszcze 15 lat. Oprócz cudu życia, dostała lawinowo zaraźliwy śmiech, niezwykłego nosa do wykrywania fałszu i litości oraz kosmiczną cierpliwość do znoszenia cierpień. Kiedy pierwszy raz zostawiono mnie z nią samą, obie byłyśmy stremowane. Postanowiłam opowiedzieć jej bajkę, ale nie byłam pewna, czy cokolwiek rozumie. Wydawało mi się, że słuchanie wymaga skupienia. A jak tu się skupić, kiedy cały organizm wije się w chaotycznych podrygach. Dopiero później dowiedziałam się, jak błyskawicznie kojarzy. Siedzieliśmy przy stole. Nagle jednej z opiekunek wpadła do herbaty kiełbasa z kanapki. Nikt tego nie zauważył, bo dyskusja była zażarta. Tylko Kasia omal nie pękła ze śmiechu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.