Drogi Mędrcze Często mam problemy z odróżnianiem grzechów ciężkich od lekkich Jak rozpoznać, które są które? Kinga
Droga Kingo.
Gdyby ktoś Cię zapytał: „Chcesz dostać w twarz pięścią, czy otwartą dłonią?”, pewnie miałabyś kłopot z odpowiedzią. Bo niby lepiej otwartą dłonią, ale co to za pytanie? Przecież nie należy ani tak, ani tak. W obu przypadkach ktoś chce Ci okazać, że Cię specjalnie nie lubi. Najbardziej boli wtedy nie cios, ale pogarda i chamstwo, z jakimi Cię potraktowano – a te nie zależą od sposobu bicia, tylko od intencji bijącego. Co innego, gdy ktoś uderzy Cię przypadkowo, niechcący. Wtedy, nawet gdy pod okiem wyskoczy Ci śliwka, z reguły się nie gniewasz. Nie cierpisz, nie jesteś wzburzona, a czasem nawet kończy się śmiechem. Z grzechami jest właśnie tak, jak w tym pierwszym przypadku.
One są zawsze świadomym uderzeniem w twarz Boga. Świadomym – to ważne – bo nie można grzeszyć nieświadomie. Nie da się zgrzeszyć, na przykład, przez sen. Kto nie wie, że grzeszy, ten też nie grzeszy. Nie ma również grzechu ten, kto nie chce zrobić czegoś złego, ale ktoś go do tego siłą przymusza. Bo przecież nie winiłabyś kolegi, że uderzyła Cię jego dłoń, bezwolnie prowadzona ręką kogoś innego, silniejszego. Tak samo nie obciąża się grzechem pijaństwa kogoś, komu siłą wlano do gardła pół litra wódki. Oczywiście taki człowiek musi się na serio bronić, a nie tylko udawać, że jest przeciw, w nadziei, że się bez grzechu upije. Tak więc grzech jest wtedy, gdy człowiek robi coś złego ŚWIADOMIE i DOBROWOLNIE. Jeśli nie ma jednego lub drugiego, a tym bardziej obu naraz, nie ma też grzechu.
O tym, czy grzech jest ciężki, czy lekki, decyduje materia, czyli sprawa, której dotyczy. Chodzi o to, czy ta materia jest lekka, czy ciężka – czy się komuś wyrządziło poważną krzywdę, czy nie. Bo gdy świadomie i dobrowolnie zerwiesz jabłko z drzewa sąsiada, to raczej trudno to nazwać grzechem ciężkim. Co innego, gdy ukradniesz sąsiadowi wszystkie jabłka z sadu, albo w ogóle zetniesz mu jabłonie. A zatem grzech ciężki jest wtedy, gdy popełnia się go świadomie, dobrowolnie i w poważnej materii. Tylko że ta ostatnia sprawa jest najtrudniejsza, bo to, co dla kogoś jest drobiazgiem, dla innego może być czymś bardzo ważnym.
Dlatego trzeba słuchać swojego sumienia, bo ono – jeśli jest zdrowe – po grzechu ciężkim nie da Ci spokoju. Ale sumienie może stracić wrażliwość, gdy zaczniesz odmierzać, co jest grzechem lekkim, a co ciężkim i zgadzać się na lekkie. Nie, nie, nie! Chrześcijanin absolutnie nie powinien zgadzać się na żadne swoje grzechy – ani ciężkie, ani lekkie. Kto godzi się na lekkie, na pewno popełni i ciężkie, bo to tak, jakby pytał Pana Jezusa: „Mogę Cię uderzyć, ale tak troszeczkę, odrobinkę?”. Czy o coś takiego spytasz osobę, którą kochasz? Czy ktoś pyta matkę, z której strony woli być spoliczkowana? A Bóg kocha nas bardziej niż matka. Kto więc nie ma oporów przed jakimikolwiek grzechami, po prostu Boga nie kocha. Taki, jeśli się spowiada, to dlatego, że chce być w porządku przed samym sobą. Taki czyścioszek. Dla niego ważne jest nie to, czy kogoś skrzywdził, tylko czy sobie przy tym rąk nie pobrudził.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.