Słodki Wawel – jedna z najstarszych fabryk cukierniczych w Polsce.
Jedno, drugie, siódme kliknięcie i czekoladowo-informatyczne czary-mary ruszają. I trzeba wierzyć na słowo, że w kolejnych salach (żeby tam wejść, trzeba przebrać się w śnieżnobiały fartuch i zabawny czepek) zaczyna się mieszać, ważyć, tworzyć, dodawać. I że w dziwnych, nowoczesnych naczyniach jest już zaczątek przyszłej czekoladomaniackiej, radości. A cudowna czekolada wygląda najpierw jak... błotko.
SŁODKIE TAJEMNICE
Przemiła (pewnie dlatego, że uwielbia czekoladę) pani Stasia, czarująca brązowe co nieco już 40 lat, tłumaczy cierpliwie, co i jak. Tu miazga, tu cukier. I lecytynę trzeba dodać, i dodatki smakowe. Jakie? – W zależności od czekolady... Inne do gorzkiej, inne do mlecznej. Szczegóły? – To tajemnica. Słodka oczywiście. – I najważniejsze: gdy się to wszystko połączy, trzeba mieszać i mieszać. Bez porządnego mieszania nie ma porządnej czekolady – stanowczo mówi pani Stasia. – To nazywa się konszowaniem. Im więcej, dłużej, bardziej dokładnie się konszuje, tym dla czekolady, a właściwie dla nas, lepiej. Czekolada jest delikatniejsza, smaczniejsza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.