To już kolejny mecz, w którym Marcin Gortat był najskuteczniejszym graczem Phoenix Suns. Mamy gwiazdę w NBA!
A ściślej mówiąc – mamy słońce! Bo polski koszykarz występuje w drużynie Słońc (Suns) w Phoenix, w amerykańskiej Arizonie. Co więcej, jak pamiętacie, Słońce to centralna gwiazda Układu Słonecznego, a Marcin gra na pozycji centra...
Ale teraz już o sporcie. Dwa dni temu zespół Marcina Gortata pokonał Milwaukee Bucks 107:105. Polak rzucił 21 punktów i miał dziewięć zbiórek. Grał na boisku 37 minut. Trafił osiem z 12 rzutów z gry oraz wykorzystał wszystkie rzuty wolne. Co prawda zespół z Phoenix w tym sezonie nie wygrywa zbyt często. I zajmuje dopiero 12. miejsce w Konferencji Zachodniej NBA. Wciąż brakuje mu zwycięstw, by znaleźć się w ósemce i grać dalej w fazie play off. Dobra średnia zdobytych punktów Marcina Gortata to częściowo zasługa genialnego rozgrywającego Słońc – Steve'a Nasha. To jego podania nie raz, dosłownie, otwierają drogę do kosza Polakowi.
Za to Marcin naprawdę błyszczy. Spójrzmy w jego statystyki meczowe. W kliku klasyfikacjach znajduje się w ścisłej czołówce graczy NBA (na przykład celność z gry, zbiórki pod koszem, czy bloki). – Jego osiągnięcia i postęp, jakiego dokonał, wzbudzają szacunek rywali – powiedział o Polaku amerykański dziennikarz Alex Laugan. A co na to Gortat? – Chcę grać jeszcze lepiej – wciąż powtarza.
Kiedyś Marcin Gortat opowiadał „Małemu Gościowi”, co trzeba zrobić, by trafić do NBA. – Zawsze to samo: trzeba ciężko trenować – mówił. – I nie chodzi tylko o samą grę, bo ważna jest dyscyplina i codzienny trening. Każdy może osiągnąć to, co ja. Wszystko jest możliwe, gdy się chce i podąża za marzeniem.
Pamiętam pierwsze mecze Marcina Gortata w najlepszej lidze świata. Nie spędzał na boisku zbyt wiele minut. W Orlando był tylko zmiennikiem. Mimo to z meczu na mecz, z sezonu na sezon grał coraz lepiej. I w tym koszykarskim rozwoju wcale się nie zatrzymał. Dziś jego nazwisko znają wszyscy fani kosza na świecie. A my, polscy kibice, znów mamy się kim pochwalić.