Pierwszy polski satelita wystartuje w kosmos w przyszłym tygodniu. Zbudowali go... studenci Politechniki Warszawskiej.
Jeśli termin startu nie zostanie przesunięty, polski satelita PW-Sat zostanie wystrzelony w poniedziałek 13 lutego o w godzinach 11. – 13. czasu polskiego, z kosmodromu Europejskiej Agencji Kosmicznej w Gujanie Francuskiej.
PW-Sat odłączy się od ostatniego stopnia rakiety Vega i wejdzie na orbitę okołoziemską ponad 1450 km ponad ziemią. Polski satelita ma przetestować nowatorski system kontrolowanego opuszczania orbity przez kosmiczne śmieci. – Nasz satelita to mała kostka o wymiarach 10 x 10 x 13 centymetrów – powiedział dla gosc.pl Artur Łukasik, prezes Studenckiego Koła Astronautycznego z Politechniki Warszawskiej. – Ta kostka ma jednak ogon, który można rozłożyć na zasadzie sprężyny. Po jego rozłożeniu nasz satelita będzie miał około 1,5 metra długości. Skoro tak znacząco zwiększymy jego powierzchnię, to obecne na orbicie cząsteczki rozrzedzonego powietrza będą go znacznie mocniej wyhamowywać. A im wolniej poleci, tym szybciej będzie opadać w kierunku Ziemi – tłumaczy.
Gdyby polski satelita nie miał wysuniętego ogona, opadałby przez około 4 lata. Po rozłożeniu ogona powinien jednak – jak obliczają studenci – utrzymać się na orbicie tylko przez rok. Potem wejdzie w atmosferę ziemską i spali się.
Po co jednak to wszystko? Po to, by ograniczyć liczbę śmieci, które latają dziś po orbicie. Stanisław Lem już pół wieku temu przewidział ten problem, żartobliwie opisując w „Dziennikach gwiazdowych”, jak kosmiczny podróżnik Ion Tichy wyrzucał śmieci ze swojej rakiety. Śmieci te, np. skórka od banana, zamiast odlecieć, stawały się sztucznymi satelitami jego gwiezdnego pojazdu, powodując co kilka godzin zaćmienia słońca w rakiecie podróżnika.
W rzeczywistości okazało się, że śmieci, które w olbrzymiej ilości człowiek wyniósł na orbitę, nie tyle szpecą, co są groźne: mogą podziurawić inne satelity czy stacje kosmiczne. – Niedawno uszkodzony satelita rosyjski zderzył się na orbicie z innym satelitą. Z tej kolizji powstało tysiące małych części, które są dużym zagrożeniem dla innych satelitów, rakiet, a nawet dla życia kosmonautów – mówi Artur Łukasik. – Jeśli nasz system zadziała, będzie go można zamontować także na większych satelitach. Po zakończeniu pracy taki satelita będzie mógł wysunąć ogon, a dzięki temu znacznie szybciej opaść i spalić się w atmosferze – opisuje.
Misja pierwszego polskiego satelity jest możliwa dzięki środkom z z programu PECS, którego celem jest przygotowanie Polski do członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jeśli powiedzie się, będzie mogła przynieść konkretny zysk finansowy. – Dzisiaj stare, już wyłączone satelity, przez wiele lat nadal krążą na orbicie, zanim wreszcie spadną. Dlatego w trwają prace nad nowymi, unijnymi przepisami, które zobowiążą państwa członkowskie do usuwania z orbity satelitów po 25 latach użytkowania. Państwa będą musiały kupić system, który to umożliwi. Na przykład taki, jaki my teraz testujemy – mówi Artur Łukasik.
Studentom Politechniki Warszawskiej w konstruowaniu satelity pomagali również specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN.