Hau, Przyjaciele!
Jakieś trudne są ostatnie dni. Paulina i Kuba wracają ze szkoły dosyć chmurni, sporo czasu spędzają przy biurkach i często wzdychają. Nawet coś mruczą pod nosem. Nastawiam uszy i jestem pełna podziwu dla ogromu wiadomości, które wtłaczają do głów. Nawet nie radzę, by zamiast się uczyć wyszli z psami na spacer. Pogoda absolutnie się do tego nie nadaje. Michasia skarży się na brak śniegu, a ja wstydzę się przyznać, że nie bardzo pamiętam, jak śnieg wygląda. Tobi przypomniał mi, że jest biały, zimny i puchowy lub lepki. Chciałabym go zobaczyć, przekonać się, jak moje futro się sprawuje. Pani Maria tarmosiła mnie dzisiaj serdecznie i nawet się śmiała, że w całym domu nikt nie ma tak okazałego futra jak ja. Nie chciałam jej wspominać, że muszę je nosić nawet w najbardziej upalne lato i nie jest to wtedy zbyt przyjemne. Dzieci liczą sobie średnie ocen, komórki są aż gorące od SMS-ów, a ich tematem jakieś kartkówki, klasówki, sprawdziany. Ale dzisiaj podczas kolacji pojawił się nowy temat, czyli ferie zimowe, które nastaną po tych trudnych dniach. Ksiądz Wojtek ma sporo pomysłów, a Paulina już się rwie do pomocy. Nie wtrącam się, ale będę czujna, bo cokolwiek to będzie, ja biorę udział. Uwielbiam różne spotkania na plebanii. I mam nawet swój pomysł. Moim zdaniem powinno się urządzić kurs gotowania, smażenia, może nawet wędzenia. A na koniec konkurs, w którym ja będę przewodniczącą komisji. Pani przyjrzała mi się uważnie i zrozumiała moje myśli. Niestety, Paulina woli jakieś prace plastyczne, warsztaty muzyczne. E, tam jakoś podsunę mój pomysł. Będę nad tym ostro pracowała. Cześć. Astra