1 grudnia
Andrzejki były bardzo wesołe. Przyszły do mnie dziewczyny z klasy. Razem było nas osiem. Mama jakimś cudem pozwoliła na takie szaleństwo:) Najpierw zrobiłyśmy sobie sałatkę owocową, potem obejrzałyśmy komedię. A potem... wróżyłyśmy. Oczywiście, na żarty. Nie, żeby wierzyć, że jeśli czyjś but pierwszy przekroczy próg pokoju, to ta akurat wyjdzie za mąż pierwsza. Mi akurat wyszło, że wyjdę ostatnia... No, mam nadzieję, że jednak nie. Lałyśmy też wosk. A woskowe stwory, przyłożone do światła lampy, dawały niesamowite cienie! Świetna zabawa na wyobraźnię. Wyobrażałyśmy sobie, co przypominają. Mnie, nie wiadomo czemu, wyszła żyrafa. I to jeszcze ze skrzydłami. Dziewczyny mówią, że to znaczy... że jeszcze bardziej urosnę. I będę wyglądać jak żyrafa. Tylko, co oznaczają te skrzydła. Że odlecę? Hehe. Świetna zabawa była.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.