Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. (Mt 10,17-22)
Ta historia zdarzyła się naprawdę. W Teatrze Nowym w Warszawie przygotowywaliśmy premierę „Komedii pasterskiej” Morsztyna. Reżyserem spektaklu i równocześnie dyrektorem teatru był Adam Hanuszkiewicz. Grałem rolę pasterza, który widział jak wilki chciały rozszarpać innego pastuszka. Ten ratując się przed wilkami skoczył ze skały w przepaść. Biegłem więc do wioski, by opowiedzieć wszystkim, że stało się coś strasznego! Tekst był napisany bardzo trudnym językiem. Dużo nad nim pracowałem, ale ciągle miałem problemy i z tekstem, i z jego przekazaniem. Słowem, Hanuszkiewicz ciągle nie był zadowolony.
W dzień premiery poszedłem pieszo do teatru. Z placu Trzech Krzyży, gdzie mieszkam, ulicą Mokotowską do Placu Zbawiciela. Przed ważnymi sprawami zawsze wstępuję na krótką modlitwę do kościoła. Tak zrobiłem i tym razem. Na Placu Zbawiciela jest piękny duży kościół. Akurat ktoś ćwiczył na organach i powtarzał ciągle tę sam fragment. Prawdopodobnie po to, żeby się go dobrze nauczyć. Pomyślałem, że ma problem podobny do mojego. I wtedy opanował mnie jakiś wewnętrzny spokój. Przecież każdy ma jakiś problem i musi się z nim zmierzyć. Jeśli nawet się pomylę i dzisiaj pójdzie mi źle, to trudno. Świat się przecież nie zawali! Gdybym był chirurgiem i przeprowadził nieudaną operację, to byłby większy problem. Jestem dobrze przygotowany, wiem, co mam powiedzieć! Jeśli nawet się pomylę, opowiem resztę własnymi słowami. To, że w wierszu nie będzie oświeceniowych rymów i rytmu, że poginą być może wspaniałe Morsztynowe frazy i jego piękny język, to trudno! Co ma być, to będzie.
Kiedy w przedstawieniu przyszedł moment, w którym jeden z pasterzy rzuca się ze skały, mnie jakby skrzydła wyrosły. Biegłem szybko do wioski i zacząłem opowiadać, co się stało. Łzy napłynęły mi do oczu, i ani razu się nie pomyliłem. Czułem się tak, jakby naprawdę mój kolega zginął a ja muszę o tym opowiedzieć. Wyszło wspaniale! Hanuszkiewicz po spektaklu mi gratulował. Był bardzo zadowolony. Nie spodziewał się takiego efektu (z tymi łzami). Udało się!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.