Hau, Przyjaciele!
Kto lubi gości? Ja na przykład bardzo. Lubię atmosferę oczekiwania, przygotowania, a najbardziej sprawy kuchenne, czyli gotowanie, pieczenie i smażenie. Słyszałam, że dzisiaj przyjdzie babcia i ciocie. Ale nie czułam tego typowego niepokoju w powietrzu, więc uznałam, że się przesłyszałam. Niedzielne godziny mijały niespiesznie, a tu nagle dzwonek i zaczął się niebywały ruch. Kilka słów górowało w tym rozgardiaszu- pierniki, pierniczki, lukry, polewy. Jeszcze babcia nie zdjęła płaszcza, a ja już ukryłam się pod kuchennym stołem. Próbowałam wygryźć stamtąd Tobiego, ale mi się nie udało. Pani wrzuciła nam po jednej kości, ale potem co jakiś czas coś tam dostawaliśmy. Tobi marudził, że lepiej, aby się kobiety zebrały na smażenie kotletów lub pieczeni. No ewentualnie bigosu. Ale ja byłam zadowolona, bo lubię słodycze. Dawno w naszej kuchni nie było tak głośno. Pan też przyszedł, bo Paulina chciała koniecznie robić piernikowy domek. A skoro tata to budowlaniec, więc niech pomoże. A jednak co jakiś czas w kuchni robiło się ciszej. To babcia wspominała stan wojenny. Jakieś okropne sprawy, dla mnie niepojęte. Ale chyba dla Pauliny też. Wybłagała u rodziców, by chociaż jeden z filmów mogła obejrzeć, bo chce sobie tamte czasy wyobrazić. A ja nie chcę. Kocham nasze czasy, naszą kuchnię pachnącą piernikami, lubię, gdy wszyscy żartują i w przypływie dobrego humoru dzielą się z tymi, co siedzą pod stołem, tym, co leży na stole. Cześć. Astra