Ja wiem, że są sprawy, o których nie powinno się opowiadać. Ale jednak czuję potrzebę, by podzielić się z Wami pewnym spostrzeżeniem. Otóż od początku Adwentu na biurku Pauliny pojawiła się ciemnoniebieski kartonik. Każdego ranka dziewczyna nieruchomieje przy nim na chwilkę. Myślałam, że powtarza w myślach lekcje. Ale teraz wiem, że ona półgłosem powtarza ciągle te same słowa. To się nazywa modlitwa. Rano pobiegłam z Pauliną i Michasią do sklepu. Dziewczyny rozmawiały o mocy tej modlitwy. Obie mają wrażenie, że wiele spraw jest teraz jaśniejszych, wiele zmartwień stało się nagle mało ważnych. Ale na pamięć jeszcze nie nauczyły się. Tylko kompletnie nie rozumiem, po co mnie szarpały i krzyczały, bym się pospieszyły. No tak, ja do domu, a one na te swoje ukochane roraty, na kolejne spotkanie z…no właśnie…z kim? Najpierw myślałam, że z Karolem Wojtyła, a teraz słyszę, że z Janem Pawłem II. Znowu jakieś tajemnice. Cześć, Astra