Hau, Przyjaciele!
Michasia zajrzała do nas wczoraj rano i spytała, kto jej pomoże przy rozpoznawaniu liści. Tobi i ja od razu uznaliśmy, że najlepiej wybiec do ogrodu, a potem na Żołędziową Górkę i pozbierać nowe liście. Ale nic z tego. Liście już są wysuszone, tylko mieszkańcy naszego domu mają trochę problemu z rozpoznawaniem jesionów, grabów, buków, platanów i kilku innych gatunków. W dodatku nikt nie miał czasu dla sąsiadki, bo Paulina i Kuba odłożyli na niedziele wszystkie zadania, Pani szykowała się na przyjście gości, Pan miał też sporo dokumentów do przejrzenia. Michasia odeszła trochę zawiedziona, chociaż Paulina obiecała, że wieczorem wspólnie przeszukają Internet w poszukiwaniu zdjęć różnych liści. Tobi i ja czekaliśmy na gości w ogrodzie. Rozkopywaliśmy liście w poszukiwaniu śladów obcych kotów. Na tym zajęciu przyłapał nas dziadek Tosiek, który zabrał nas na spacer, by rozładować naszą energię. A ponieważ wędrowaliśmy alejkami pełnymi starych drzew, dziadek machinalnie zbierał piękne i ostatnie już liście. Naszym psim zdaniem lepiej zbierać kamienie lub patyki, by je potem nam rzucać. Ale dziadek chyba miał jakieś przeczucie, bo gdy usłyszał o problemie Michasi, to zaraz do niej poszedł. Podobno jest mistrzem, jeśli chodzi o znajomość przyrody. Hm, my też się znamy, ale nie na drzewach. Chociaż je bardzo lubimy, gdyż na ich pniach zostawiamy sobie różne psie wiadomości. W dodatku ściśle tajne i tylko do naszej wiadomości. Cześć, Astra.