Dołączyłam ostatnio do grona amatorów wypieków (nie tylko tych słodkich, jednak-nie ma co ukrywać - te lubię najbardziej...). Zauważyłam, że dziewczyny (niektórzy chłopcy zapewne również mają smykałkę do wypieków, ale może nie chcą się przyznać i się ukrywają??) często podzielają pasję pieczenia, również w listach do Małego Gościa. .. Licealistka
Osobiście sądzę, że jest to świetny sposób na odkrywanie nowych smaków, dający możliwość wprowadzania swoich własnych modyfikacji, możliwość rozwoju kreatywności, potrzebnej chociażby do ciekawego podania potrawy/deseru, dekoracji ciast i ciasteczek - za każdym razem może być to coś innego. Dzięki pieczeniu łączę przyjemne z pożytecznym. Uczę się nowych przepisów, realizuję je, a potem rodzina i ja z przyjemnością oddajemy się cudownej degustacji (najprzyjemniejszy moment, choć są też tacy, którym największą przyjemność sprawia przygotowywanie, a nie konsumpcja i poniekąd ich rozumiem, ale ja jestem słodyczo-ciasto-żerna, że tak się wyrażę i nic na to nie poradzę...). Już na początku mojej przygody z wypiekami, która wzięła się zupełnie nagle, kiedy wspomniałam znajomemu księdzu, że troszkę eksperymentuję, stwierdził, że będę idealną żoną... Uśmiechnęłam się tylko, bo wyobraziłam sobie siebie robiącą szanownemu małżonkowi codziennie inne, wymyślne dania i desery i trochę przeraziła mnie ta wizja... Ale wracając do tematu - pieczenie to cudowna pasja, którą można nieustannie rozwijać. Przepisów jest nieskończenie wiele, możliwości nieograniczone, a uwierzcie - domowa szarlotka czy najprostsze ciasto drożdżowe zrobione w domu, samemu jest o niebo lepsze niż to kupne, poza tym, jak wspomniałam wcześniej, jeden przepis można zmieniać wielokrotnie, zawsze dodając coś innego. U mnie było drożdżowe z nadzieniem maślano - cynamonowym, z nutą migdałową i migdałową kruszonką, a w planach-nadziewane powidłami i kremem czekoladowym wiadomej nazwy i coś, na co się szykuję najbardziej-ogromna strucla z masą makową i waniliową kruszonką.
Zrobiliście się głodni? Jeśli tak, zapraszam do własnych eksperymentów kulinarnych, to wbrew pozorom nic trudnego, wystarczy chwila cierpliwości i serca włożonego w to, co robicie. A nawet, jak coś nie wyjdzie, nie zrażać się, tylko próbować dalej. Moje początki nie zawsze były udane, a że dodatkowo jestem perfekcjonistką i estetkę, posiłek musi nie tylko dobrze smakować, ale również zachęcająco wyglądać, a bywało, że muffinki robiły mi psikusa i zamiast rosnąć do góry, rozłaziły mi się na boki i po wyjęciu z foremek
bardziej przypominały małe UFO :) I tym kulinarno-kosmicznym akcentem zakończę, życząc wszystkim udanych wypieków i... smacznego!
Licealistka
Zadaj pytanie: