Długie te święta i piękne! Wczoraj przed obiadem pojechaliśmy do lasu. Dzieci szalały, a ja jeszcze bardziej! Nagle ujrzałem zająca! Rzuciłem się w pogoń. Niestety, Pan gwizdnął tak przenikliwie, że wyhamowałem jak psy w filmach animowanych. Szkoda, bo mogliśmy go gonić całą rodziną! A obiad był u babci. Nikt się nie śpieszył, było miło i ciepło, więc usnąłem i we śnie dogoniłem zająca. Tymczasem rodzinka grała w jakąś grę, której nie znam i nie rozumiem. Nagle dzwonek. Rzuciłem się do drzwi. Ujadałem jak wściekły. "Przybieżeli do Betlejem pasterze.." zafałszowali jacyś przebierańcy. Próbowałem ich przegonić, ale Dziadek wziął mnie na ręce. Jeszcze musiałem spokojnie patrzeć, jak Babcia daje kolędnikom pierniki, pomarańcze, czekoladki. No dobra, święta- czas życzliwości. Wygładziłem zjeżoną sierść. A potem pojechaliśmy do drugiej Babci, gdzie świętowało już mnóstwo gości. Ułożyłem się czujnie przy drzwiach, bo nie będę przesadzał z życzliwością i przegonię przebierańców! Odkryłem też, że Dziadek już nie hoduje ryb w wannie. Przekonał się pewnie, że są nietowarzyskie. Może wkrótce pojawi się u nich pies? Cześć. Tobi.