nasze media Mały Gość 12/2024
dodane 26.02.2015 10:24

Szymon z Cyreny pomaga Jezusowi

2. Droga Krzyżowa, 27. lutego

Był jednym z tych zwykłych przechodniów. Wracał akurat z pracy na polu. Skończył wcześniej, bo miał jeszcze sporo do zrobienia w domu. Chciał pomóc żonie w przygotowaniach do świąt. Układał sobie w głowie, co jeszcze ma zrobić. Lubił mieć wszystko zaplanowane, nie lubił niespodzianek. Na widok tłumu otaczającego skazańców przyspieszył kroku. Chciał ich wyminąć. Skręcił w uliczkę, potem w drugą… Wypadł zza zakrętu i wpadł prosto na rzymskiego żołnierza. Przez moment spojrzał na Jezusa. „Boże, co oni Mu zrobili?” – przemknęło mu przez głowę. „On przecież nie dojdzie na górę”. Chciał jak najprędzej wydostać się stamtąd i być już w domu. Ani się zorientował, kiedy łapska żołnierza włożyły mu na ramiona belkę krzyża. Usłyszał nad sobą rechot żołnierzy i gapiów. „Co za ponura afera? Dlaczego mnie to spotyka? Za jakie grzechy?” – myślał. I w tym momencie poczuł na sobie wzrok Jezusa. W Jego oczach zobaczył coś więcej, nie tylko zwykłą wdzięczność. Jezus mówił do niego oczami: „Szymonie, to jednak także twoja sprawa, poczuj się wyróżniony tym, co cię spotkało. To najważniejsza chwila twojego życia. Kiedyś zrozumiesz…”. Chwycił mocniej krzyż. Z każdym kolejnym krokiem w stronę Golgoty opuszczała go złość. Już się nie buntował. Czuł, że jego serce pali jakiś ogień. Stopniowo dochodziło do niego, że pomaga Jezusowi z Nazaretu, który uważał się za Mesjasza. Doszli na szczyt. Wreszcie był wolny. Mógł pobiec do domu, ale… nie potrafił ruszyć się z miejsca. Stał do końca. Wpatrzony w umęczone oblicze Jezusa. Nigdy nie zapomni Jego spojrzenia. Kilka dni później należał już do jerozolimskiej wspólnoty uczniów Jezusa. Wciąż się go pytali, czy to prawda, że pomagał samemu Panu. Nie lubił o tym opowiadać, bo dobrze pamiętał, jak był wściekły na początku. Ale odtąd nigdy już nie odwracał wzroku od ludzi, którzy oczekiwali jego pomocy.

Posłuchaj i pomyśl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..