Panie, Ty mnie nigdy nie opuściłeś
Św. Teresa szczerze chciała służyć Panu Bogu, z Nim często rozmawiać, dużo się modlić. Jednak w klasztorze, do którego wstąpiła, za zgodą papieża karmelitanki nie musiały już tak surowo pościć, jak kiedyś. Mogły też wychodzić do miasta, wyjeżdżać do rodziny i przyjmować gości, kiedy chciały. W klasztorze wciąż było pełno ludzi.
W takich warunkach trudno było o ciszę, a nawet o czas na modlitwę.
Św. Teresa zauważyła że częściej przebywa z ludźmi niż z Panem Bogiem. I bardzo jej z tym było źle.
Z Księgi Życia św. Teresy od Jezusa
Kropli wody przełknąć nie mogłam. Cała byłam jakby rozbita, z niewypowiedzianym zawrotem w głowie. Ciało miałam skurczone i leżałam zwinięta w kłębek (…) Najmniejszego dotknięcia znieść nie mogłam. Podnosili mnie tylko w prześcieradle, trzymając je za cztery końce. Sparaliżowanie ze stopniowym polepszaniem trwało blisko trzy lata.
Skoro lekarze ziemscy nie pomogli postanowiłam uciec się do lekarzy niebieskich. Obrałam za orędownika św. Józefa i jemu się polecałam. Wybawił mnie i więcej mi dobrego uczynił, niż sama prosić umiałam. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek prosiłam o jaką rzecz, której by mi nie wyświadczył. (…)
Za przyczyną tego świętego Bóg w swej wielkiej łaskawości sprawił to, że znowu mogłam chodzić.
Kto by przypuszczał, że po tylu łaskach Bożych tak prędko znowu upaść miałam?
Czemu to się dzieje, Panie mój? (…) Tyle razy Cię opuściłam, że lękam się o siebie. Gdy tylko na chwilę odstąpiłeś ode mnie, całym ciężarem upadałam na ziemię.
Bądź błogosławiony, że choć ja opuszczałam Ciebie, Ty nigdy mnie nie opuściłeś. Ty za każdym razem podałeś mi rękę. Tylko że ja nieraz przyjąć jej nie chciałam ani usłuchać głosu Twego, gdy mnie wiele razy wołałeś.