nasze media MGN 09/2024

Wasz Franek fałszerz

dodane 02.09.2024 12:05

Uczniowie jak wszędzie

Bardzo was przepraszam za poruszenie tego tematu, ale i tak od tego nie uciekniemy: każde wakacje kiedyś się kończą i wtedy zaczyna się szkoła. Lepiej się z tym pogodzić, tym bardziej, że każda szkoła też się kiedyś kończy. Doskonale wiedzą to bohaterowie obrazu, który dziś tu prezentuję, bo dla nich dawno już skończyły się wszystkie szkoły i w ogóle wszystko, co ziemskie.

Malarz Paul Louis Martin des Amoignes, sportretował chłopców w klasie szkolnej w roku 1886, więc gdyby któryś z nich jeszcze żył, musiałby dziś mieć jakieś 145 lat. No nie, takich rekordzistów to wśród ludzi nie ma. No i widzicie? Wszystko minie. Miło jednak zobaczyć, jak to kiedyś było zanim minęło, a obraz „W klasie” – bo tak się nazywa – wybitnie to ułatwia. To dzieło malarstwa naturalistycznego, czyli takiego, które chce wiernie i szczegółowo pokazać rzeczywistość, bez żadnego upiększania i idealizowania. Dzięki temu mamy wrażenie, że oglądamy zatrzymaną chwilę – tak jakby ktoś zastopował film o francuskiej szkole sprzed prawie półtora wieku. Widzimy fragment klasy złożonej z chłopców w wieku około ośmiu lat. Siedzą w drewnianych ławkach, chyba trzyosobowych. Ławki są zaopatrzone w kałamarze, tkwiące w specjalnych otworach. Na obrazie otworu nie widać, ale na pierwszej ławce widać kałamarz. Bez otworu zsunąłby się po pochyłym blacie. Wiem, jak to było, bo sam, gdy zaczynałem podstawówkę, siedziałem w podobnej ławce. Taki był za moich czasów standard, ale te moje czasy to było jednak dużo później. Tym bardziej zaskakujące, że już wtedy, 80 lat wcześniej, mieli podobnie. Wszyscy uczniowie są w jednakowych mundurkach – też jak za moich czasów – i nawet zeszyty mają, w których piszą atramentem piórami ze stalówką. W tamtych czasach uczniowie zazwyczaj pisali rysikiem na tabliczkach. Być może tu mamy dzieci zamożniejszych ludzi, bo takie rzeczy jeszcze długo nie były w szkołach powszechne.

Zawsze jednak uczniowie w szkole zachowywali się różnie. Tu widzimy, że większość chłopców skupia się na pisaniu, ale niektórzy zdecydowanie myślą o czymś innym. Na pewno należy do nich chłopak podpierający głowę ręką. Jego wzrok sugeruje, że myślami jest daleko, o ile w ogóle myśli. Najwyraźniej jest zmęczony, znudzony i najchętniej by poszedł do domu. Ktoś z tyłu zajmuje się czymś innym, bo wskazuje na coś palcem. Chłopak z prawej spogląda do zeszytu sąsiada, ale wzrok ma taki, jakby właśnie zasypiał. Za to z całą pewnością nie można tego powiedzieć o uczniu siedzącym na pierwszym planie. Chłopak spogląda uważnie, prawdopodobnie zasłuchany w to, co mówi nauczyciel.

O czym to świadczy? Ano o tym, że we wszystkich szkołach we wszystkich epokach uczniowie nie mieli jednakowych zainteresowań, nie mieli takiej samej zdolności koncentracji i uczyli się lepiej lub gorzej. Ważne jednak, że się uczyli. Rok 1886, gdy powstał ten obraz, był we Francji czwartym rokiem powszechnego obowiązku szkolnego. Wcześniej, przed 1882 rokiem, dzieci nie musiały się uczyć, bo państwo tego nie nakazywało. Co, mówicie, że to było piękne? No niekoniecznie, bo z tym się wiązał analfabetyzm – wielu ludzi po prostu nie umiało czytać i pisać, już nie mówiąc o posiadaniu wiedzy na mnóstwo innych tematów.

To naturalne, że wiele dzieci nie lubi chodzić do szkoły, ale też naturalne, że chodzić muszą. I dobre – bo dzięki temu, że wszyscy muszą się nauczyć przynajmniej rzeczy podstawowych, ludzkość się lepiej rozwija.

Paul Louis Martin des Amoignes zastosował świetną technikę, dzięki której zwracamy uwagę na chłopca, który chce się uczyć. Osiągnął to nie tylko dzięki temu, że uczeń jest jakby najbliżej nas, ale także za sprawą największej „ostrości” jego postaci. Wszystkie inne są mniej wyraźne. Ten zabieg przyciąga wzrok właśnie na niego i dodaje scenie siły przekazu.

No nic, trzeba kończyć. Tym razem siedem fałszerstw.