dodane 16.12.2021 09:02
Ten facet malował tak, jakby urodził się z pędzlem w dłoni. Gdy szefostwo „The Saturday Evening Post” zorientowało się, jaki talent ma Joseph Leyendecker, zatrudniło go do ilustrowania okładek.
Był rok 1899, a on miał 25 lat. Przed nim było 40 lat współpracy z tym najpopularniejszym w USA magazynem. Tylko dla tego czasopisma stworzył 322 okładki, nie mówiąc o wielu ilustracjach reklamowych na stronach wewnętrznych. A do tego trzeba dodać mnóstwo innych zleceń. Aż trudno sobie wyobrazić, kiedy ten człowiek spał, jadł i robił cokolwiek innego niż malowanie i rysowanie. Uważa się go za jednego z najwybitniejszych amerykańskich ilustratorów początku XX wieku. W dużym stopniu to on stworzył nowoczesny styl projektowania czasopism. Trzeba powiedzieć, że czasy bardzo do niego pasowały, a on do czasów. No bo tak – gdy zaczął na serio malować, czyli na progu XX wieku, technologia drukowania fotografii nie była jeszcze najlepsza, ale grafiki to co innego. Te można było drukować w kolorze i ładnie to wyglądało. A grafiki Joego Leyendeckera były wręcz stworzone do tej technologii. Nikt wtedy nie robił tego lepiej od niego. To on stworzył pulchnego, na czerwono ubranego Mikołaja, on narzucił nowy styl kartek świątecznych, na jego pocztówkach rozkwitły kwiaty na Dzień Matki i eksplodowały petardy na święto niepodległości. Trochę w tym stylu podobieństw do malarstwa czeskiego mistrza secesji Alfonsa Muchy i francuskiego malarza Toulouse-Lautreca. I to nie przypadek, bo w ostatnich latach XIX wieku Leyendecker studiował w Paryżu, gdzie poznał prace tych znakomitych artystów. W 1900 roku zamieszkał w Nowym Jorku. Tam zaczął współpracować m.in. z producentami odzieży. Grafiki, które wtedy stworzył, stały się wzorcem modnego amerykańskiego mężczyzny na początku XX wieku. Duże sukcesy odniósł też, projektując serię reklam żywności. Joe Leyendecker największą popularność zdobył w latach dwudziestych minionego wieku. Znalazł się w czołówce amerykańskich artystów komercyjnych. Znaczyło to także, że stał się bardzo bogaty. Ale gdy nadeszły lata trzydzieste, popularność Leyendeckera powoli zaczęła wygasać. Wiązało się to z krachem gospodarczym na Wall Street w 1929 r. Artysta otrzymywał coraz mniej zleceń, firmy zaprzestawały korzystać z jego grafik w reklamach koszul i krawatów. Zresztą część tych przedsiębiorstw upadła. Ostatnią okładkę dla „Saturday Evening Post” Leyendecker stworzył do numeru na 2 stycznia 1943 roku. Przedstawiało dziecko noworoczne (małe dziecko jako symbol nowego roku to też jego pomysł). Otrzymywał jeszcze zlecenia, ale znacznie rzadziej niż kiedyś. Najważniejsze w ostatnich latach życia artysty pochodziły od Departamentu Wojny Stanów Zjednoczonych. Powstała wtedy seria plakatów, na których widnieli dowódcy sił zbrojnych, którzy zachęcali obywateli do zakupu obligacji na rzecz wsparcia wysiłków USA w czasie II wojny światowej. Grafika z Trzema Królami, którą tu widzicie, powstała na początku kariery Leyendeckera – w 1900 roku. Artysta stworzył już wtedy pierwsze okładki dla „Saturday Evening Post”. Także ta ilustracja została namalowana na potrzeby czasopisma. Jak widać, już wtedy młody artysta tworzył rzeczy znakomite, pełne finezji i niezwykle dekoracyjne. Te postacie są bardzo prawdziwe, przyznacie. Nie tam jakieś ogólne ludziki, tylko konkretni ludzie, a każdy inny, z własnym charakterem. Tak właśnie malował Leyendecker – i dlatego został tak doceniony. A teraz do szukania fałszerstw. Tym razem jest ich siedem. ► Trzej Królowie – 1900 r. Grafika – ilustracja do czasopisma Joseph Christian Leyendecker, 1874–1951 Fałszerstwa ujawnione Kochane smoki, jak zawsze okazaliście się spostrzegawczy, dzięki czemu przyszło sporo prawidłowych rozwiązań. Ale jak zawsze także nagroda jest jedna – a otrzymuje ją Krzysztof Żak z Zawidowa. Gratulacjeee!
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|