Franek fałszerz
Ten obraz nazywa się „Z wiatykiem”. Co to znaczy? Ano to, że ktoś umiera. Bo wiatyk to Komunia udzielana umierającym – „na drogę”. To od łacińskiego „via”, czyli droga właśnie.
Komunię, jak widzimy, niesie ksiądz staruszek. Pojemnik z konsekrowaną hostią trzyma pod białą chustą. Twarz ma skupioną, jego oczy wydają się wpatrywać w Najświętszy Sakrament. Kapłana poprzedzają czterej chłopcy z płonącymi świecami. Wieje lekki wiatr, bo dwaj chłopcy osłaniają płomyki nakryciami głowy, które oczywiście zdjęli z szacunku dla Najświętszego Sakramentu. Za tą grupą widać przyglądające się trzy panie. Jedna podpiera dłonią podbródek, jakby rozmyślała nad tym, do kogo kapłan idzie z Komunią. Stojąca obok niej staruszka z laską (chodzi o ten kostur w ręce, a nie o tę panią obok) trzyma rękę na piersi w geście wielkiego uszanowania. Naprzeciw idących klęczy kobieta z różańcem w rękach.
Rzecz dzieje się w jakimś włoskim miasteczku, w typowym włoskim krajobrazie.
Na stoku wzgórza, z którego schodzi ksiądz z asystą widać biały kościół i przylegający do niego budynek z dzwonnicą. Pewnie to plebania albo klasztor. W jego bramie stoi ledwie widoczna postać, która przygląda się tej scenie.
Na ceglanym postumencie w biegnącym wzdłuż drogi murze widzimy figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Do cokołu przymocowana jest latarnia gazowa. Prawdopodobnie zapada wieczór, bo płonie już w niej ogień. W ogóle zresztą jest nieco szaro i kształty w oddali się rozmywają.
Czujemy ten klimat nadciągającego zmierzchu, co? Na tym polega sztuka, żeby taki klimat stworzyć. A Henryk Siemiradzki takie rzeczy potrafił. On-ci to bowiem ono dzieło stworzył, że się tak wyrażę po staropolsku. Znał Włochy, mieszkał tam przez pewien czas, dzięki czemu ten obraz jest taki „prawdziwy”. Jak na Siemiradzkiego, jest to jednak dzieło stosunkowo mało znane. Jak na niego, bo sam Siemiradzki był całkiem znany już za życia, i to nie tylko przez rodzinę, ale w ogóle przez wielu Polaków i nie tylko. Sławę przyniosły mu m.in. olbrzymie obrazy o treści zaczerpniętej ze starożytności, w tym przedstawiające męczeństwo chrześcijan. Jeden taki obraz, „Pochodnie Nerona”, podarował miastu Kraków, jako pierwsze dzieło Muzeum Narodowego, które wtedy powstawało w Sukiennicach.
Prawie wszystkie jego dzieła są bajecznie kolorowe i jest w nich właśnie to, co i w tym obrazie: klimat. Kiedy się je ogląda, czuje się albo upał nasłonecznionych miejsc, albo chłód cienistych gajów, niemal słyszy się dobiegające stamtąd dźwięki i czuje zapachy.
Nie dożył wolnej Polski, bo zmarł w 1901 roku, ale Polska o nim nie zapomniała i do dziś jest z niego dumna.
No to teraz skupcie się na szukaniu fałszerstw, których tym razem jest sześć.
No to wszystkiego miłego, drogie smoki.
Wasz Franek fałszerz
Henryk Siemiradzki (1843–1902)
„Z wiatykiem”, 1889 r.
Muzeum Narodowe w Warszawie
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|