Wasz Franek fałszerz
Kiedy to mogło być? Ubrania ludzi z prawej strony obrazu wskazują na XIX wiek, chociaż na upartego można by uznać, że także w innych epokach w takich ludzie chodzili. Z meblami podobnie.
To znaczy nie – w meblach ludzie nie chodzili, ale może mieli podobne w domach. Co by jednak nie gadać, nie jest to starożytność. Szklanki, talerze, szyby w oknach, firanki – no, w scenie z Ewangelii to by takich rzeczy nie było. A jednak chodzi o scenę z Ewangelii, mianowicie o wieczerzę w Emaus. Kojarzycie tę, podczas której dwaj uczniowie rozpoznali zmartwychwstałego Pana Jezusa? Francuz Léon Augustin Lhermitte, który to namalował, nie pomylił się. Celowo umieścił Pana Jezusa w scenerii swoich czasów, czyli w drugiej połowie XIX wieku. Chciał przez to powiedzieć, że historia z Jezusem cały czas się toczy. Nie ma takiej epoki, w której jest Go mniej niż w czasach apostolskich. W różny sposób ludzie Go rozpoznają, ale najczęściej nie rozpoznają. Ewangelia mówi, że dwom uczniom w Emaus „otworzyły się oczy” przy łamaniu chleba. Wcześniej nie mieli pojęcia, że rozmawiają ze Zbawicielem. Do głowy im nie przyszło, że Jezus mógłby być żywy między nimi. Przecież wiedzieli, że został zabity. Czy dzisiaj jest inaczej? Czy możecie sobie wyobrazić, że Jezus mógłby siedzieć na krześle u was w domu? A przecież jeśli się Go zaprasza, to On wchodzi i siada! Ewangelista Łukasz napisał o uczniach, gdy jeszcze byli z Jezusem w drodze, że „oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali”. Tym dwom na obrazie oczy się właśnie z uwięzi zerwały – gdy Jezus łamie dla nich chleb, rozpoznają, że to On. Widać to po ich „mowie ciała”: ten na pierwszym planie ze zdumienia prawie podnosi się z krzesła, a ten drugi aż ręce podniósł. Pozostałe osoby nie zauważają nic szczególnego. Kobieta z tyłu w ogóle nie patrzy na Jezusa, instruuje tylko syna, gdzie ma postawić tacę z mięsem. Sama rozkłada talerze. To też się zgadza. Dziś jest podobnie: ktoś pada w zachwycie na kolana, a inni nie odrywają oczu od telefonów. Jezus jest – ale oni Go nie widzą. Obraz jest realistyczny, czyli wygląda trochę jak zdjęcie. W XIX wieku ten styl był ceniony, zresztą słusznie, bo dobry realizm wymaga dobrego artysty. A pan Lhermitte dobrym artystą był. Upodobał sobie przede wszystkim sceny przedstawiające życie na wsi: pracę na polu, wypoczynek, lokalne uroczystości – takie rzeczy. Najbardziej lubił temat matki i dziecka. Pod tym względem obraz jest nietypowy. Najważniejszą postacią jest tu Pan Jezus. Nie wiadomo, czy dzieje się to na wsi, czy w mieście. Styl jednak jest dla tego artysty typowy. Pan Lhermitte stał się bardzo popularny, skutkiem czego jego malowidła znajdują się dziś w wielu muzeach na całym świecie. Jeszcze innym skutkiem był wpływ, jaki wywarł on na powstanie stylu zwanego socrealizmem. Rozwinął się on w Rosji Sowieckiej, już po śmierci artysty. Tematykę socrealizmu stanowiła też praca, tyle że pełniona na usługi komunizmu. Zresztą sam socrealizm też był na usługach tego systemu. Pan Lhermitte jednak raczej by się z tego nie cieszył. On był człowiekiem religijnym, a komuniści zwalczali wszelkie religie. Obrazu z Panem Jezusem żaden socrealista by nie namalował. Nawet gdyby chciał, toby się nie odważył. Tak więc realizm niejedno ma imię, ale lepszy jest ten bez „soc-”. A gdy w nim widzimy Pana Jezusa, to jeszcze lepszy – o ile dobrze namalowany. A ten jest namalowany bardzo dobrze.No i dobrze. A zatem, moje smoki, do dzieła. Porównujcie i różnice wynajdujcie. Tym razem jest ich dziewięć. Powodzenia! ▲ Przyjaciel pokornych (Wieczerza w Emaus), 1892 Museum of Fine Arts, Boston Léon Augustin Lhermitte 1844–1925 Fałszerstwa ujawnione Dziękuję bardzo wszystkim za zaangażowanie w szukanie. A teraz ja angażuję się w losowanie… O, i jest skutek: nagrodę otrzyma Joanna Zgolak z Ochab Wielkich. Gratuluję jak stąd do Księżyca!
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|