nasze media Mały Gość 12/2024

dodane 21.01.2021 09:52

Dziecko z wody

Mamy okres poświąteczny, zatem nie od rzeczy będzie zaprezentować obraz z małym dzieckiem. „Odnalezienie Mojżesza”, 1904 kolekcja prywatna Lawrence Alma-Tadema 1865–1940

Oto on: w samym centrum, proszę wycieczki, leży dziecko. Znajduje się w koszyku, który niosą piękne kobiety i do którego zerka z uśmiechem inna piękna kobieta. Jak się domyślacie, tym dzieckiem jest Mojżesz, a panią zerkającą jest córka faraona. Nie będę tu przytaczał całej historii, bo myślę, że ją znacie, a jeśli nie, to doczytacie (o, zrymowało się!). Przypomnę tylko, że mały Mojżesz został wyłowiony z Nilu, a że spodobał się córce faraona, to go wychowała na dworze. Nie w tym sensie, że na zewnątrz, tylko tam, gdzie był pałac i cała ta egipska świta faraona, no wiecie. Część tej świty widzimy w otoczeniu faraonówny (ciekawe, czy tak można powiedzieć?). Oprócz towarzyszących pań należą do niej ci wygoleni panowie, niosący córkę faraona w lektyce. Z tyłu sześciu, z przodu pewnie też sześciu, czyli moc silnika: 12 ludzi mechanicznych. Jak na starożytność niezła bryka. Luksusowa. Jest też klimatyzacja, to ci dwaj wachlujący pasażerkę wachlarzami z piór. No i jest system nagłośnieniowy: pani po prawej (oczywiście też piękna, no bo jak inaczej), dostarcza muzyki, że tak powiem. Najwyraźniej całe towarzystwo wkracza już na teren pałacowy, bo na pierwszym planie widzimy jakieś murki, fragment jakiegoś posągu, amforę, a wokół piękne kwiaty, coś jak wypasiony ogród. Zwróćcie też uwagę na tło. Za rzeką widać mrowie ludzi. Gdy się przyjrzeć, można zauważyć, że to ludzie ciężko pracujący (niektórzy na przykład noszą czerpaną z rzeki wodę w dzbanach), pilnowani przez ciężko pilnujących. Widać też zabudowania, być może to miasta budowane dla faraona. Biblia mówi, że Egipcjanie do wykonywania najcięższych prac zmuszali Żydów, więc możemy przyjąć, że to właśnie oni robią jak się patrzy, a Egipcjanie patrzą, jak się robi. Na linii horyzontu po prawej widnieją piramidy. Słabo odcinają się od tła, bo są jaśniejsze niż dziś. Wyglądają, jakby były białe, co jest bliskie prawdy, bo w wersji oryginalnej były na zewnątrz obłożone kamiennymi płytami. Potem te płyty zostały rozkradzione – ale możemy chyba założyć, że za czasów Mojżesza jeszcze były. Autor obrazu, Lawrence Alma-Tadema, też mógł tak założyć, bo on bardzo kochał kulturę starożytną i wiele o niej wiedział. Był nie tylko malarzem, ale też historykiem. Gdy studiował historię, antykiem zainteresował go znajomy archeolog. Tę fascynację widać w jego obrazach. Był jednym z najbardziej znanych artystów malujących w stylu wiktoriańskim. Nazwa wzięła się od czasów królowej Wiktorii, która rządziła Wielką Brytanią 63 lata – przez większość XIX wieku. Alma-Tadema był, co prawda, Holendrem, ale w drugiej części życia przeniósł się do Anglii. Zresztą nie musiał być Anglikiem, żeby malować po wiktoriańsku. Czyli jak? Ano, tak, żeby było jak najdokładniej i najprawdziwiej. Dlatego było to malowanie głównie scen historycznych, na podstawie obserwacji z natury. Chodziło tam też o przekazanie jakiejś prawdy o życiu, właściwym zachowaniu się i tak dalej. Pan Lawrence malował perfekcyjnie i z wielką dokładnością oddawał szczegóły. Ten obraz, czyli „Odnalezienie Mojżesza”, był jednym z najlepszych. Niedługo po jego śmierci ten styl wyszedł z mody i nawet ten obraz przestał się podobać. Podobno w latach 50. XX wieku sprzedano go ze względu na ładną ramę. Ale po kolejnych kilkudziesięciu latach malarstwo wiktoriańskie wróciło do łask, a z nim także ten obraz. W 2010 roku kolekcjoner kupił go za… 36 mln USD. No… Malowanie może się opłacić. Choć najczęściej po śmierci malarza. Może sie też opłacić szukanie fałszerstw, których tym razem jest siedem. Powodzenia.

 „Odnalezienie Mojżesza”, 1904 kolekcja prywatna Lawrence Alma-Tadema 1865–1940