Wasz Franek fałszerz
Jacyś tacy wystraszeni ci ludzie na obrazie. A ta dziewczynka po prawej stronie to ma minę, rzekłbym, przeciwpancerną.
Pozostałe dzieci zresztą wyglądają na niewiele bardziej życzliwe gościowi, który pojawił się w domu. Dziadek przyjął postawę nabożną, a babcia… nie widać. Widać za to, że ojciec rodziny zdecydował: zaprasza przybysza do stołu, a jego żona już przygotowuje dla niego nakrycie. Gospodarz coś mówi. Wiemy co, bo wyjaśnia to tytuł obrazu: „Przyjdź, Panie Jezu, bądź naszym gościem”. No, skoro to Pan Jezus, to każdy z nas by Go przyjął z radością, a nie z takim wahaniem jak ci na obrazie, prawda? Nieprawda. Jezus nieraz do nas przychodzi, ale z zasady w przebraniu. Często jest to przebranie różnych biedaków. Ludzie się ich boją, a do stołu to prawie nigdy nie zapraszają. Im bogatsi są ludzie, tym rzadziej coś takiego robią. Ci na obrazie akurat do bogaczy nie należą. Pewnie nie są też nędzarzami, bo mają dom, talerze i mają też co do talerzy włożyć. Ale w takich drewniakach, na ten przykład, jakie ma na nogach gospodarz, to bogacze nie chodzili. Takie środowiska najchętniej malował Fritz von Uhde, autor tego obrazu. Nazywano go nawet malarzem biedoty. Motyw Jezusa, który towarzyszy ludziom w ich różnych sytuacjach życiowych, pojawia się u niego często. Chciał w ten sposób pokazać, że Nowy Testament jest wciąż aktualny, a Jezus przynosi Ewangelię także do naszej rzeczywistości – nie tylko tej sprzed wieków. Dlatego też nawet obrazy przedstawiające sceny biblijne, takie jak Maryja z Józefem w Betlejem czy Ostatnia Wieczerza, są pokazane w scenerii współczesnej autorowi – czyli końca XIX wieku. W ten sposób Fritz von Uhde otworzył nowy kierunek w sztuce religijnej. Zanim to jednak nastąpiło, w pierwszym okresie najchętniej malował sceny bitewne. Niektóre znał z własnego doświadczenia, bo w młodości próbował kariery wojskowej. Potem odezwała się w nim skłonność do malarstwa religijnego. Wynikło to częściowo z pobożnej atmosfery jego domu rodzinnego: był synem przewodniczącego Rady Kościoła Luterańskiego w Wolkenburgu w Saksonii. Nie wszystkim podobały się obrazy pana Fritza. Krytycy twierdzili czasami, że są brzydkie. Inni jednak byli zachwyceni. Wielu chwaliło te malowidła za to, że przypominają ludziom o zasadach Ewangelii. Uznali, że pokazanie Chrystusa wśród zwykłych ludzi tu i teraz to zabieg znakomity. Byli też i tacy, którzy uważali, że pokazanie Pana Jezusa w taki sposób jest bluźnierstwem. Dziś pewnie nikt tak nie myśli, ale w tamtych czasach Jezus był przedstawiany jako ktoś pełen blasku, w powłóczystych szatach i w dostojnej pozie. Uhde pokazał Pana Jezusa niewiele różniącego się od zwykłych ludzi. Co prawda jest ubrany w długą szatę, ale prostą i ubogą. Jedyną rzeczą, która wskazuje na niezwykłość tej postaci, jest delikatnie zarysowana aureola nad głową Jezusa. Wtedy takie podejście było nowością i mocniej niż dzisiaj dawało do myślenia. A szkoda, że dziś mniej daje do myślenia, bo przydałoby się przypomnieć sobie, że Jezus wciąż jest blisko nas i nieraz Go spotykamy. Kto Go przyjmuje, nie wiedząc o tym, ten staje się święty. Są więc podstawy, żeby stwierdzić, że ten obraz pokazuje ludzi świętych – tych, którzy otwarli drzwi Jezusowi. Wam też świętości życzę, a przy okazji zachęcam do szukania fałszerstw, których jest osiem.
„Przyjdź, Panie Jezu, bądź naszym gościem”, 1885 r. Alte Nationalgalerie Berlin Fritz von Uhde, 1848–1911
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|