dodane 13.12.2018 14:20
Spośród milionów obrazów przedstawiających Maryję z Dzieciątkiem niewiele mi się podoba. Rażą mnie cukierkowe kolory, przesłodzone miny, sztuczne pozy – a niestety, na takie obrazki znacznie łatwiej trafić niż na inne.
Na szczęście na inne też można trafić, tyle że znacznie trudniej niż na te, na które znacznie łatwiej. Dlatego chcę Wam ułatwić trafienie na te inne, a ten obraz, który Wam tu pokazuję, do takich należy. Piękny, prawda? Skąd się to piękno bierze? Na przykład z naturalności postaci Maryi. Takie dziewczątko, święte i czyste. Jest w Niej jakaś ogromna prostota. Żadnego gwiazdorzenia, myślenia o sobie. Patrzy na małego Jezusa tak, że człowiek wie, że to jest Jej cud, Jej cała miłość. Jej spojrzenie sprawia, że widz też chce spojrzeć na Dzieciątko. Ono tu jest najważniejsze. Wszystko jest w tym obrazie skoncentrowane na Jezusie, a dzieje się tak za sprawą prostego zabiegu: robią to postacie widocznych z tyłu aniołków. Wychylają się dyskretnie, ale z zachwytem i z tak wielką ciekawością, że człowiek podświadomie sam zaczyna uważać się za jednego z nich. No, tak naprawdę to w ogóle wszyscy ludzie uważają się za aniołków, ale w tym wypadku chodzi o te aniołki na obrazie. Łatwo się do nich przyznać, bo są sympatyczne, wyglądają naturalnie jak dzieci, a nie jak koszmarne tłuste amorki. Ważne też, że są namalowane delikatnie, w bladym i lekko przymglonym oświetleniu. Dzięki temu nie dominują, ale jednak są na tyle wyraźne, że je zauważamy i „razem z nimi” chcemy zobaczyć Jezusa. Efekt dopełnia świecąca u góry gwiazda – oczywiście betlejemska. Tytułowa, bo obraz tak się właśnie nazywa: „Gwiazda Betlejemska”. To jeden z ostatnich obrazów Bruno Piglheina, niemieckiego artysty, który wcześniej zasłynął jako współtwórca olbrzymiej panoramy pod tytułem „Ukrzyżowanie Chrystusa”. Niestety, dzieło to spłonęło w pożarze. Mimo wszystko sporo malowideł po nim zostało. Wiele z nich zdradza wpływ modnej na przełomie XIX i XX wieku secesji. To taki styl, którego cechą są faliste linie, płasko przedstawione kształty o ostrych konturach, często wykończonych mocną kreską, ornamenty roślinne i inne. Bardzo to jest dekoracyjne i – przyznam się – to mój ulubiony styl. Inna rzecz, że akurat „Gwiazda Betlejemska” nie jest zbyt secesyjna, co jednak nie zmienia faktu, że bardzo ładna. Więc patrzcie, patrzcie i szukajcie sześciu fałszerstw, które ukryłem w obrazie po prawej.
„Gwiazda Betlejemska”, przed 1894 Bruno Piglhein 1848–1894
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|