dodane 02.09.2016 14:24
Wrzesień to trudny miesiąc. We wrześniu zaczęła się druga wojna światowa, we wrześniu zaczyna się rok szkolny.
A pierwsza wojna, co prawda, zaczęła się nie we wrześniu, lecz w lipcu, ale z tego wynika, że we wrześniu już trwała. Ponadto z drugą wojną i z rokiem szkolnym łączy ją to, że też się zaczęła. Ale dlaczego piszę akurat o pierwszej wojnie? Otóż dlatego, że znalazłem obraz, który mi się spodobał, a że dotyczy pierwszej wojny, to musiałem tak zamotać, tak zagmatwać i zamulić, żeby uzasadnić jego tu obecność akurat w tym wrześniowym numerze. Nie jest to jednak całkiem „od czapy”, bo początek roku szkolnego to coś nowego, coś, co się tworzy. A ten obraz nazywa się „Tworzymy nowy świat”. Czyli że ludzie tworzą sobie taki świat. Niestety, jakieś nieszczególne to dzieło stworzenia. Paskudne po prostu. Zamiast drzew stoją kikuty pni, a wokół nich ziemia tak zryta, jak armia dzików zryć nie zdoła. Na przemian leje i kopce, a w lejach połyskuje woda. Tu i ówdzie leżą potrzaskane pnie, a wszystko pokrywa jednolite zielonkawe błoto. Resztki drzew rzucają ostre cienie w naszym kierunku, bo patrzymy jakby pod światło, w słońce, które wyszło zza ciężkich brązowych chmur. Cóż, nie jest to miejsce najbardziej przyjazne, na pewno nie raj. To jest nawet gorsze niż szkoła. Jasne więc, że tytuł jest ironiczny. Ten „początek”, ten „nowy świat”, który ludzie stworzyli, to efekt starcia wrogich armii. To bardzo typowy obraz z zachodniego frontu pierwszej wojny, a autor obrazu, Paul Nash, napatrzył się na takie rzeczy, aż mu bokiem wychodziło. Bo, jak prawie każdy zdrowy mężczyzna w Europie tamtego czasu, był żołnierzem. Jednak, w odróżnieniu od wielu innych, przeżył, bo w majową noc 1917 roku szczęśliwie wpadł do rowu i złamał żebro. Gdy leczył się w londyńskim szpitalu, większość jego kolegów padła w ataku na jedno ze wzgórz we Francji. To wtedy powstało wiele jego prac, a każda z nich przedstawiała wojenne krajobrazy. To, co namalował, zrobiło wielkie wrażenie na publiczności, dlatego do końca wojny Paul Nash pracował jako „artysta wojenny”. Jego obrazy pokazują coś więcej, niż były w stanie pokazać – często już wtedy robione – zdjęcia. Jest w nich jakaś niesamowita atmosfera, smutek pobojowiska – coś jak czasami po lekcji matematyki. To nie są wesołe obrazy, ale życie nie zawsze jest przecież wesołe. Zwłaszcza wtedy, gdy człowiek sam je sobie zniszczy. Najtęższe głowy pracują nad stworzeniem takiego „nowego świata”, jaki miał powstać po zwycięstwie, a potem się okazuje, że dużo lepszy był jednak ten, który stworzył Pan Bóg. Od Niego pochodzi każdy dobry początek. Ludzie, którzy Go nie słuchają, właściwie niczego nie zaczynają – bo tacy potrafią jedynie skończyć. Źle skończyć. Ale to, co Wy we wrześniu zaczynacie, na pewno skończy się dobrze. Jeszcze nie było takiej szkoły, która by nie doprowadziła do wakacji. W tym dobrym obrazie o złych rzeczach zaszyłem osiem fałszerstw. No to do roboty.
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|