nasze media Mały Gość 12/2024

Wasz Franek fałszerz

|

MGN 06/2015

dodane 21.05.2015 10:41

Poznanie po działaniu

Ten człowiek w środku to Pan Jezus. Jakiś niepodobny, co? Twarz, jak na popularne przedstawienia Jezusa, nieco zbyt okrągła, ale przede wszystkim nie ma brody. Czemu malarz tak przedstawił Jezusa, że trudno Go poznać? Nie znał się?

No właśnie znał się. Bo to jest scena z gospody w Emaus, do której przyszli z Jezusem dwaj uczniowie. Jak czytamy w Ewangelii, poznali Go dopiero przy „łamaniu chleba” – czyli właśnie w tym momencie, który widać na obrazie. A skoro Go wtedy poznali, to znaczy, że wcześniej Go… no co? Tak jest: nie poznali. A z tego wynika, że co? – Że musiał jakoś inaczej wyglądać. Tak jest, bardzo dobrze, siadaj, pała. I prawdopodobnie właśnie dlatego Michelangelo Merisi da Caravaggio, który namalował ten obraz, pokazał Jezusa bez brody i w ogóle inaczej, niż się Go zwykle pokazuje. Jak widzimy, Pan Jezus wyciąga rękę nad chlebem w geście błogosławieństwa – i w tym momencie uczniowie Go poznają. Bo tak to jest, że Pana Jezusa poznaje się bardziej po tym, co robi, niż po tym, jak wygląda. Uczeń po prawej rozkłada ręce, jakby chciał przypomnieć: ale Ty, Jezu, przecież dopiero co zostałeś ukrzyżowany…

Malarz pokazał go z muszlą przypiętą do ubrania – to symbol pielgrzyma. Drugi, którego widzimy bardziej od tyłu, ze zdumienia niemal wstaje z krzesła. Wzrok obu uczniów kieruje się nie ku twarzy Jezusa, lecz raczej w przestrzeń nad stołem, gdzieś na wysokość jego wyciągniętej ręki. Bo też nie po twarzy Go poznali, tylko po… Eucharystii. Leżący przed nimi chleb, stojące obok wino, to symbole eucharystyczne. Nie wszyscy widzą, co się dzieje. Stojący karczmarz, oczywiście, patrzy i nie rozumie, o co chodzi. Zawsze tak jest, że nie wszyscy poznają Jezusa w Komunii św. i nie wszyscy wiedzą, Kto odwiedza ich okolice podczas procesji Bożego Ciała. Obraz jest bardzo realistyczny – jak to u Caravaggia. Wszystko jest tak precyzyjnie pokazane, że prawy łokieć siedzącego od naszej strony ucznia wydaje się niemal wychodzić z obrazu w stronę widza. Podobnie jest z koszem z owocami, który jest jakby częściowo wysunięty poza krawędź stołu. To były genialne zabiegi, w których Caravaggio celował. Nie będę tu o nim wiele pisał, bo by mi miejsca brakło – taki miał bujny życiorys.

Powiem tylko, że zbój był z niego pierwszej klasy, awanturnik i zabijaka. Przez całe lata prawo go ścigało, a skoro tak, to on uciekał. I wiele razy władza skróciłaby go o głowę, gdyby nie zachwyt, w jaki władców wprawiały jego obrazy. Swoimi znakomitymi dziełami kupował sobie wolność – a przy okazji nieźle za nie zarabiał. Tyle tylko, że potem prędko pieniądze przepuszczał. W końcu umarł. Cóż, zdarza się – ale w jego przypadku nie wiadomo, czy to była naturalna śmierć, czy też zemsta za zabicie innego malarza. Tak czy owak, Caravaggio był malarzem znakomitym, a obraz, który tu pokazałem, należy do jego najlepszych. Podobnie jak i wszystkie inne, które namalował, he he. No nic. Fałszerstw jest dziewięć.