nasze media Mały Gość 12/2024

Franek Fałszerz

|

MGN 06/2006

dodane 28.05.2020 19:08

Kanciaste widzenie

Pablo Picasso (1881–1973), „Trzej muzykanci”

Picasso to oczywiście samochód. Citroen Picasso. Ale jest też inne znaczenie tego słowa. Chodzi o Pabla Picassa, który był malarzem. Postanowiłem o nim napisać, bo jedna z czytelniczek, Kinga, napisała mi w mailu, że jeszcze nigdy tego pana nie fałszowałem. No i prawda, choć nie fałszowałem też wielu innych, na przykład Volkswagena. Ale to pewnie dlatego, że volkswagen jest tylko samochodem i nie słyszałem, żeby był również malarzem. Auto też się da sfałszować, ale trzeba się znać na mechanice, a ja nie bardzo się znam. Wiem tylko, gdzie jest kierownica, hamulec, sprzęgło i miejsce na butelkę z sokiem wieloowocowym. Inny sok też może być.

Najbardziej smakuje mi… aha, to nie na temat. Z Pablem Picassem jest podobnie jak ze mną i autem: gdy patrzycie na obraz jego autorstwa, na przykład portret, wiecie gdzie jest rama, ewentualnie podpis albo w najlepszym razie głowa. Nos już jednak wcale nie musi być tam, gdzie głowa, bo w tym miejscu może być, powiedzmy, mandolina. Ale i tak nie poznacie, że to mandolina, więc właściwie nie ma się co przejmować. Myślicie pewnie, że mówię o tym obrazie, który tu widzicie, bo on się nazywa „Trzej muzykanci”. Ale nie, bo mandoliny tu nie ma. Noża do krojenia bananów też nie ma. Nie pytajcie mnie, dlaczego miałby być, bo nie wiem. Tak mi się napisało. Pewnie nic z tego nie rozumiecie. I bardzo dobrze, bo w ten sposób wprowadzam Was w klimat sztuki Picassa.

Kanciaste widzenie   Pablo Picasso (1881–1973) On sam napisał: „Nikt nie może wyjaśnić moich obrazów. Ja sam nie mogę ich wyjaśnić. Wydobywanie sensu z kubistycznego obrazu jest całkowicie niesłuszne”. O właśnie! I już wiecie, że obrazy Picassa są kubistyczne. Słowo „kubizm” nie pochodzi od Kubusia Puchatka, tylko od łacińskiego „cubus”, a to oznacza kostkę. Picasso nie od razu był kubistą. Najpierw malował normalnie, ale potem zaczął widzieć świat jakoś tak właśnie pudełkowo. To się stało przy malowaniu portretu pewnej pani o nazwisku Gertruda Stein. Chyba nie była jakoś strasznie kanciasta, ale Picasso bardzo się przy tej robocie zmęczył. Malował i malował. Poprawiał, przemalowywał, zaczynał od nowa. Biedna pani Gertruda musiała prawie sto razy przychodzić do pozowania. Po takiej męczarni każdy wyglądałby, jakby go namalował Picasso, to i nic dziwnego, że ten portret stał się początkiem kierunku w sztuce, zwanego kubizmem. Nie słyszałem, czy pani Gertruda domagała się potem odszkodowania, czy też w ramach zadośćuczynienia przyjęła sam obraz.

Tak czy owak, dla Picassa zaczęło się coś ważnego. Odtąd zaczął tworzyć, powiedziałbym, geometrycznie. Może od tych kantów nabrał dość głupich poglądów politycznych, bo uwierzył w komunizm, ale przecież różne kalectwa się ludziom zdarzają. To w ogóle dziwna historia, bo komuniści w Związku Radzieckim kochali jego poglądy i nie znosili jego malarstwa, a z kolei Amerykanie nie cierpieli jego poglądów, natomiast uwielbiali malarstwo. Picasso stał się sławny już za życia, choć wielu, gdy widziało coś bezsensownego, mówiło „Picasso”. Niesłusznie, bo Picasso jednak myślał przy tym, co robił. Tym swoim przerabianiem świata na kostki zdołał czasem namalować coś, czego nie dałoby się namalować zwyczajnie. To tak, jak z prozą, w której nie zawsze da się wszystko powiedzieć i potrzebna jest poezja.

Jeśli jest dobra, można w niej wyrazić to, co normalnie jest nie do wyrażenia. Pablowi Picasso udawało się coś takiego. Szczególne wrażenie zrobił obraz „Guernica”, w którym Picasso zawarł swoje przeżycia z wojny domowej w Hiszpanii – domyślacie się bowiem, że skoro ktoś ma na imię Pablo, to jest Hiszpanem. Chociaż teraz nic nie wiadomo, bo ludzie nawet w Polsce nazywają się Salmonella czy jakoś tam. Z Polską Pablo miał tyle wspólnego, że w 1948 roku odwiedził Wrocław w ramach Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju. To tacy jakby pacyfiści, ale jeszcze gorsi, bo całkiem komunistyczni. Picasso narysował tam gołąbka pokoju, no i było z tego wielkie halo. Komuniści byli dumni, jakby mieli z czego. No dobrze. Już kończę. Fałszerstw jest osiem. Pozdrawiam Was słowami, których – zdaniem czytelniczki Kingi – jeszcze nie używałem, a mianowicie „Pozdrawiam zawzięcie”. No to niech będzie zawzięcie