dodane 20.07.2012 12:52
Jan Steen (1626 - 1679), „Wiejska szkoła” – ok. 1670, olej na płótnie, National Gallery of Scotland, Edynburg
Sympatyczna szkoła, czyż nie? W każdym razie uczniowie, którzy są tu namalowani, nie mogliby powiedzieć, że się nudzą. Bo nawet gdyby się nudzili, to od razu mogliby temu zaradzić, ucinając sobie drzemkę. Tak właśnie, jak zrobił to chłopak na pierwszym planie u dołu obrazu. Zapewne po to, żeby utrwalić sobie usłyszane na lekcji treści. Mówi się przecież, że wiedzę trzeba „przespać”. Inne dzieci też dzielnie się uczą. Oglądają pilnie jakieś obrazki, biorą udział w ożywionych dyskusjach (to chyba zajęcia w grupach).
Prawdopodobnie tak bardzo różnią się w poglądach na jakąś kwestię naukową, że dochodzi do bijatyki. Jakiś chłopak wlazł na stół i śpiewa (wychowanie muzyczne?). Dziecko z prawej przygląda się siedzącej na wystającym ze ściany drążku sowie, co zdradza zainteresowanie biologią. No dobra. Niezupełnie o to chodziło Janowi Steenowi – bo tak nazywał się twórca tego obrazu. Od razu powiem, że sowa w jego obrazach jest symbolem głupoty, a nie – jak to zwykle bywa – mądrości. Ten symbol jest tu zupełnie na miejscu, bo w takiej szkole trudno byłoby się czegoś dobrego nauczyć. Są co prawda jakieś niedobitki, które jeszcze nie zrezygnowały z nauki.
To te dzieci, które pochylają się wraz z nauczycielką nad wypracowaniami. Ale to garstka. Reszta robi, co chce. Na nauczyciela nie ma co liczyć, bo jest krótkowzroczny, a przy tym zajęty ostrzeniem gęsiego pióra. Wygląda na kogoś, kto nie zauważyłby niczego, nawet gdyby uczniowie wynieśli go ze szkoły. Jan Steen był żartownisiem, choć przy okazji malowania swoich zabawnych scen zwykle chciał powiedzieć też coś na poważnie.
JAN STEEN (1626 - 1679)
Ten obraz jest ilustracją do popularnego w czasach Steena (czyli ponad trzysta lat temu) powiedzonka: „Osioł, gdy pójdzie do szkoły, pozostanie osłem, a nie koniem, gdy wróci”. Nie jest to jakieś wielkie odkrycie, ale Steen zastosował dobrą metodę, żeby takie rzeczy mówić. Nie zrzędzi „uczcie się, uczcie się, uczcie się”, tylko kpi sobie z tych, którzy się nie uczą – i z tych, którzy kiepsko uczą. Inna rzecz, że w obrazach Jana Steena z reguły jest bajzel, pełno ludzi (niekoniecznie trzeźwych), psów, kotów.
Atmosferę zgiełku malarz znał z doświadczenia, bo był... producentem piwa i karczmarzem. Malował też sporo, bo musiał. Spłacał swoimi obrazami długi, których często miał sporo. Dzięki temu obrazów Steena też jest sporo. To dobrze, bo nie są to jakieś tam malowanki. To prawdziwe dzieła, znakomicie rozplanowane i namalowane. Nie przypadkiem Steen jest uważany za jednego z najlepszych malarzy holenderskich.
Dzięki niemu lepiej znamy wnętrza domów siedemnastowiecznej Holandii. Nawet do dziś mówi się tam, gdy ktoś trafi do zabałaganionego pomieszczenia pełnego wesołych ludzi, bawiących się dzieci i zwierząt: „Tu wygląda jak w domu Jana Steena”. A ja w obrazie po prawej jeszcze bałagan powiększyłem o 11 szczegółów. Powodzenia w szukaniu!
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|