dodane 08.02.2012 12:49
Jean Beraud (1850–1936), Maria Magdalena w domu Szymona faryzeusza”, 1891, Muzeum d'Orsay, Paryż
Zaskakujący obraz, prawda? Pan Jezus we współczesnej scenerii. Co prawda to współczesność malarza, nie nasza, ale 120 lat temu, gdy to dzieło powstawało, panowie się z wyglądu od dzisiejszych panów specjalnie nie różnili. Oczywiście chodzi o eleganckich panów. Garnitury, białe koszule, muszki, spinki czy inne takie – prawie to samo. A Jezus do tego towarzystwa nie pasuje. Nie tylko ze względu na strój. Przede wszystkim dlatego, że nie oburza go obecność jawnogrzesznicy, którą widzimy u jego stóp.
Jean Beraud (1850–1936)
Prawdziwi faryzeusze
Właściwie nic nowego – scena z Ewangelii, która zdarzyła się, gdy Jezus gościł w domu faryzeusza Szymona. No i też to jest właśnie ta scena. Mówi o tym sam tytuł obrazu: „Maria Magdalena w domu Szymona faryzeusza”. Tyle że gospodarzem, czyli Szymonem faryzeuszem, jest tu Ernest Renan, francuski pisarz, bardzo znana postać w czasach malarza. Renan był autorem głośnej książki „Życie Jezusa”, w której przedstawił Chrystusa jako tylko człowieka. Ta książka wywołała skandal, ale ten obraz też. Wielu ludzi było zszokowanych, że malarz pokazał Jezusa w takim gronie. Bo to grono prawdziwe, bardzo konkretne, przedstawione w konkretnej paryskiej restauracji.
Nie tylko Renan jest tam rozpoznawalny. Każdy z obecnych to jakiś znany w Paryżu naukowiec, literat albo artysta. A co więcej, prawdziwa jest nawet jawnogrzesznica. To niejaka Anne-Marie Chassaigne, znana jako Liane de Pougy. Ta piękna kobieta rzeczywiście prowadziła życie bardzo grzeszne. W Paryżu były znane jej liczne romanse, jak i to, że została ranna, gdy strzelił do niej zdradzony mąż. Dystyngowani panowie są zgorszeni, że taka osoba obejmuje nogi Jezusa. Zgorszeni tak, jak prawdziwi faryzeusze z Ewangelii. Sami bohaterowie tej sceny, gdy rozpoznali na obrazie siebie, też byli obrażeni, że występują w roli faryzeuszów. Bolało ich to tym bardziej, że nieraz rzeczywiście byli obłudnikami, prowadzącymi podwójne życie.
Prawdziwa jawnogrzesznica
Przedstawiona na obrazie Liane de Pougy, w czasie gdy powstawał obraz, nie okazywała oznak skruchy. Minie jeszcze wiele lat, zanim się zmieni. Jeszcze wiele grzechów popełni. Ale, co ciekawe, zmieni się naprawdę. Głęboko i szczerze, tak jakby ten obraz był proroctwem. Wstrząsem była dla niej śmierć syna w I wojnie światowej. Potem rzeczywiście spotkała Jezusa i zrozumiała, co jest w życiu naprawdę ważne. Została tercjarką dominikańską i aż do śmierci w 1950 roku pomagała dzieciom z wadami wrodzonymi. Obraz przyniósł sławę autorowi, którym był niejaki Jean Beraud. Ale właściwie dlaczego? Przecież to niby zwykły obraz. Ano, liczy się pomysł. A tu pomysłem było umieszczenie Jezusa nie wśród dawnych faryzeuszy, lecz wśród dzisiejszych, i to znanych z nazwiska. To musiało kogoś zaboleć. Kogo? No jak to – faryzeusza. No to udanych łowów. Tym razem fałszerstw jest 10.
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|