dodane 27.02.2012 10:19
Caspar David Friedrich (1774–1840), „Zimowy krajobraz” 1811, National Gallery, Londyn
Bałem się tego obrazu. Taka tu śnieżna pustka, że trudno ukryć fałszerstwa. Ale dałem sobie radę. Rada brzmiała tak: Pokaż ten obraz, bo znakomity, a nagroda i tak jest tylko jedna. Niech więc będzie. Zacznę od samego malarza. Życie miał niełatwe. Caspar David Friedrich był siedmiolatkiem, gdy zmarła mu matka. Bardzo to przeżył. Gdy miał trzynaście lat, któregoś dnia wybrał się na łyżwy. Lód okazał się za cienki i Caspar wpadł do wody.
Na ratunek rzucił mu się jego brat Krzysztof. Ocalił go, ale sam utonął. Caspar zawsze już będzie pamiętał, że żyje za cenę życia brata. Nieco później zmarła jego siostra. Po takich przejściach ludzie mają dwie drogi. Mogą próbować zalać ból wódką, a mogą też go nazwać i wyrazić. Ta pierwsza droga człowieka niszczy, ta druga nie tylko ratuje, ale sprawia, że człowiek tworzy rzeczy genialne. Tak rodzą się artyści – ci, którzy rozsadzające ich uczucia potrafią namalować na płótnie, wykuć w kamieniu, obrócić w muzykę lub wypowiedzieć wierszem.
Caspar David Friedrich (1774-1840)
Niespodzianka
I tak właśnie zrobił Caspar Friedrich. Oczywiście sama wrażliwość nie wystarczyłaby mu do malowania tak znakomitych dzieł. Miał talent i to taki, że został najwybitniejszym malarzem niemieckiego romantyzmu. Choć jest w jego malarstwie smutek, to dużo też w tym smutku pogody. I jest nadzieja – zwłaszcza w tym obrazie, który wam prezentuję. Niby ponury, niby czuć tu chłodem, ale natura zdradza już oznaki nadchodzącej wiosny – spod śniegu przebijają się kępki trawy. Horyzont spowija zimna mgła, a z tej mgły wyłania się gotycki kościół. Poniżej kościoła wyraźniej rysuje się wiodąca do niego brama.
Tam zmierzał wędrowiec o kulach. Słabo go widać – to typowe w obrazach Friedricha, gdzie człowiek jest ledwo dostrzegalny w otoczeniu surowej natury. Miał do przejścia jeszcze spory kawałek, ale gdy mijał krzyż stojący w kępie choinek, musiało się stać coś nadzwyczajnego. Widzimy leżące w śniegu kule, które nagle porzucił. Czy został uzdrowiony? On sam siedzi teraz, oparty plecami o głaz. Wędrowiec wpatruje się w figurę Chrystusa wiszącego na krzyżu, a jego złożone ręce świadczą o gorącej modlitwie.
Wrażliwy zrozumie
Niektórzy przypuszczają, że autor przedstawił tu sam siebie. To bardzo możliwe. Friedrich był głęboko religijny i w Chrystusie znajdował spokój dla swojego skołatanego serca. Wyczuwa się to w każdym jego obrazie. Kluczem do zrozumienia jego malarstwa są jego własne słowa: „Kiedy pobożny człowiek modli się bez słów – Bóg słyszy go; podobnie kiedy wrażliwy malarz maluje – wrażliwy człowiek rozpoznaje go i rozumie”. Jest taka wrażliwość, która rodzi się w człowieku, gdy się modli. Do takich obrazów jak ten najwłaściwsza jest właśnie taka wrażliwość. Więc zalecam modlitwę – i to nie tylko o to, żebyście wygrali. Ten człowiek z obrazu doznał łaski, gdy szedł do kościoła. A szedł, choć pogoda nie sprzyjała, a jego nogi tym bardziej. Pomyślcie o tym.
Fałszerstwa ujawnione
Smoki moje niewyspane. To było do tych, którzy mają Roraty rano. A co z tymi, którzy mają wieczorem? No przecież kto wam broni wstać przed świtem? Wtedy też będziecie niewyspani i wszystko będzie grało. A teraz najważniejsza część tego, co tu piszę, czyli losowanie. Zwyciężyła KAROLINA SKĄPSKA z Przyborowa k. Szamotuł. Gratulacje niewymowne.
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|