dodane 08.08.2024 13:25
Caravaggio (1571–1610), „Boże Narodzenie ze świętymi Franciszkiem i Wawrzyńcem” (1609)
Dzisiaj opowiem wam o nieznanym żołnierzu. Nazywał się Caravaggio, a naprawdę Michelangelo Merisi, ale zostało Caravaggio bo pochodził z miejscowości o takiej nazwie. A jak już tak sobie pochodził, to został malarzem. – Moment, moment – powiecie. – Co on za nieznany żołnierz, skoro malarz. No właśnie – jako żołnierz to on był nieznany, a jako malarz – znany, i to bardzo. Z tego zasłynął. A jak już raz zasłynął, to już tak słynie i słynie do dzisiaj.
Caravaggio (1571–1610)
Nie ma się co dziwić jego popularności. Obrazy Caravaggia są tak wyraziste jak mało które. Prawie nikt tak przed nim nie malował. Zresztą trudno, żeby ktoś przed nim malował, bo by mu model zasłaniał. A Caravaggio nie lubił, gdy mu ktoś zawadzał, oj, nie lubił. Pięścią i mieczem posługiwał się równie ochoczo jak pędzlem. Dlatego gdzie się tylko pojawił, wybuchały awantury i bójki. A pojawiał się w różnych miejscach Italii, bo co chwila ktoś bogaty zapraszał go do siebie w celu namalowania obrazu.
No i Caravaggio malował, pił i bił. Aż kiedyś – a było to w Rzymie w 1606 roku – przesadził z biciem i z przeciwnika zrobił nieboszczyka. Tego już władze nie zdzierżyły. Skazano go na ścięcie. Ponieważ jednak Caravaggio miał głowę na karku, postanowił ją tam zatrzymać i zawczasu uciekł z Rzymu. Musiał się jednak ukrywać, bo za jego głowę wyznaczono nagrodę. A gdzie się podziewał, wiadomo, bo zostawiał po sobie ślady w postaci obrazów.
Dotarł jakoś na Maltę, gdzie rządzili joannici – mnisi-rycerze, zwani od niedawna kawalerami maltańskimi. Tam znalazł spokój i – oczywiście – mnóstwo zamówień na obrazy. Caravaggio nie byłby jednak sobą, gdyby znowu czegoś nie zbroił. W efekcie musiał uciekać i z Malty z kolejnym wyrokiem śmierci.
Co dwa wyroki to nie jeden – uciekać trudniej. Przez rok Caravaggio jakoś sobie jeszcze radził. Błąkał się po południowej Italii, tu i tam malując. To wtedy powstał obraz, który widzicie poniżej. Ale to już jeden z ostatnich. Po drodze zaliczył jeszcze jakąś ciężką bijatykę w Neapolu. Prawdopodobnie ktoś próbował zrealizować wyrok wydany na Malcie. Zdaje się, że z tego wyszedł, ale i tak długo już nie pociągnął. Nie wiadomo dokładnie, jakie były okoliczności jego śmierci. W każdym razie po 1610 roku Caravaggio bardzo się uspokoił. Przestał się awanturować, ale i przestał malować, bo jak ktoś nie żyje, to rzadko robi takie rzeczy.
Poniższy obraz wybrałem ze względu na temat. Bo to, wiecie, Boże Narodzenie idzie, święty Franciszek na Roratach, a Caravaggio jakby o tym wiedział malując obraz i ze sceną Narodzenia, i z Franciszkiem. Maryja, jak widzicie, wygląda jak zwykła kobieta, zmęczona porodem. Nie ma aureoli ani nadzwyczajnego blasku. O takie przedstawianie świętych nieraz mieli pretensje do malarza zleceniodawcy, ale z pewnością nie Maryja.Fałszerstw jest dziesięć.
Fałszerz ujawniony
Smoki wy moje betlejemskie. W obrazie Malczewskiego, jak słyszę, najbardziej rozbawił was żel do włosów w ręku łysego autora, czyli Malczewskiego, który wystąpił w roli świętego Franciszka. No ale może on ten żel kupił dla kolegi? A co to, łysemu nie wolno? A może on to do brody i wąsa potrzebował? Wąs też człowiek. No dobrze, już dobrze. Teraz najważniejsze. Wybieramy tych, którzy nie wygrają. Losujemy, losujemy... Masz ci los. Nie wygrali wszyscy, z wyjątkiem GRZEGORZA
SZEWCZYKA z Lipnicy Wielkiej. Gratuluję potwornie.
A ponieważ zostało mi trochę miejsca, pozwólcie, że opowiem wam bajeczkę. Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, za siedmioma morzami, za zakrętem koło ronda mieszkała... No niestety, już miejsce się kończy. Ale dobrze się zaczynało, nie? Dobry początek to podstawa. To cześć, smoczki.
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|