W starożytności legioniści rzymscy urozmaicali sobie czas, rzucając kamieniami o kamienie. Uczniom bielskiej szkoły kamienie zastąpiły skórzane, miękkie kule.
Monika marzy o występie na olimpiadzie
fot. Piotr Sacha
Coraz częściej w miejskich parkach można spotkać osoby rzucające przed siebie metalowymi kulami. Gra zwana petanką albo grą bule czy w po prostu w kule, przywędrowała do nas z południowej Francji. Jej odmianą jest boccia popularna zwłaszcza wśród niepełnosprawnych.
Boccia ma to, co trudno odnaleźć w innych konkurencjach sportowych. Może w nią grać naprawdę każdy. Od roku przekonują się o tym uczniowie Szkoły Podstawowej nr 6 z oddziałami integracyjnymi w Bielsku-Białej.
Blisko, coraz bliżej
W bielskiej szóstce uczą się razem dzieci zdrowe i dzieci, które mają problemy na przykład z chodzeniem czy mówieniem. Kilkunastoosobowa grupka szaleje na sali gimnastycznej za niebieskimi i czerwonymi kulami. Wszyscy są tak samo sprawni. – W bocci największą frajdę daje mi to, że po prostu mogę grać – mówi jedenastoletnia Monika Skarżyńska. Monika porusza się na wózku, ale potrafi grać sprawnych kolegów. – Marzę, by wystąpić kiedyś na olimpiadzie – mówi.
Zaczyna się kolejna rozgrywka. Damian Jaroszek trafi a do drużyny niebieskiej. – Jakie jest twoje zadanie? – pytam. – Trzeba trafi ć niebieską albo czerwoną kulą jak najbliżej białej. A jeśli mój przeciwnik rzucił tak, że jego kula jest bliżej, mogę rozbić ją jednym rzutem.
Dla każdego
W boccię mogą grać również dzieci z porażeniem mózgowym. Nawet jeśli mają kłopot z poruszaniem ręką, mogą pokonać każdego. Mają wtedy swojego asystenta, który podtrzymuje specjalną rynnę, po której zsuwa się kula. Ale o tym, jak ustawić przyrząd, decyduje zawodnik. – W boccię można grać na sali, w korytarzu, na podwórku. Ma proste zasady i nie stawia żadnych ograniczeń – zachęca Jarosław Matoga, szkolny instruktor tej dyscypliny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.