Na każdego można liczyć. Zawsze gotowi do służby. Nie używają słowa „nie”, chyba że ktoś jest chory.
Przed Mszą ministranci dzielą się funkcjami
Henryk Przondziono /Foto Gość
Jesteśmy bardzo małą parafią, ale przy ołtarzu jest nas dużo. Procentowo jesteśmy najlepszą parafią w Polsce – żartuje proboszcz, ksiądz Sławomir Zawada.
A co mówią liczby? Przy ołtarzu służy ok. 20 ministrantów, parafian jest zaledwie 400. Jesteśmy w Wiśle, na południu Polski, w parafii „turystycznej” pod wezwaniem Znalezienia Krzyża Świętego.
Ciekawiej niż w ławce
– Na każdego mogę liczyć – mówi ks. Sławomir, patrząc w stronę swoich ministrantów. – Każdy ma na służbę jakiś dzień w tygodniu i konkretną godzinę w niedzielę. Nigdy nie usłyszałem „nie”, chyba że ktoś jest chory. Chłopcy są formowani, przez wiele lat byłem diecezjalnym duszpasterzem służby liturgicznej, więc trochę się na tym znam – uśmiecha się proboszcz.
Najmłodsi chodzą do trzeciej klasy szkoły podstawowej, najstarsi to szafarze. W grupie służby liturgicznej są też trzy dziewczyny – Krysia, Tosia i Ola. Jest też diakonia liturgiczna dorosłych – ok. 20 osób, które czytają na Mszy, śpiewają psalmy i podają wezwania modlitwy wiernych.
Bartosz chodzi do drugiej klasy liceum. Ministrantem został po Pierwszej Komunii. – Chciałem stać przy ołtarzu i służyć Panu Bogu – wspomina. – Zanoszę dary, dzwonię na dzwonkach. Przy ołtarzu jest ciekawiej, niż kiedy się siedzi w ławce – dodaje.
Vincent, maturzysta, był w szóstej klasie, gdy do parafii przyszedł ks. Sławek. – Na religii „zwerbował” mnie do ministrantów. Nigdy wcześniej nie służyłem – przyznaje. To jest naprawdę fajne. Kiedy jesteś ministrantem, jesteś aktywny. Ale bez kapłana nie byłoby formacji... To on tłumaczy nam liturgię. Kiedy przygotowuję się do czytania w zakrystii, ksiądz podchodzi, tłumaczy kontekst, wtedy lepiej rozumiem tekst i łatwiej mi go przeczytać. Gdyby nie formacja i służba, to nie wiem, czy byłbym tak skupiony na Mszy.
Lepszy od proboszcza
Jonasz uczęszcza do szóstej klasy. Lubi chodzić z pateną i dzwonić. Śpiewa też psalmy. Mieszka w tej parafii od sześciu lat. – Mama bardzo mnie zachęcała, żebym był ministrantem – przyznaje. – W poprzedniej parafii nie było ministrantów i szafarzy, był tylko ksiądz. – Jonasz jest w szkole muzycznej – zdradza ks. Sławek. – Nie dość, że śpiewa, to robi to ładnie – dodaje Vincent. Jonasz gra też na organach i na pianinie. Może kiedyś będzie organistą... – Już dwa razy na Mszy grałem pieśni – przyznaje. – Podczas komunii i na zakończenie Mszy – precyzuje.
Mateusz, student inżynierii środowiska, jest ceremoniarzem i animatorem służby liturgicznej. Służbę zaczął od razu po Pierwszej Komunii razem ze swoim kuzynem.
– Mateusz jest naszym ratunkiem w Triduum Paschalne – uśmiecha się Vincent.
– Wiadomo, wtedy jest więcej funkcji do przydzielenia i zapamiętania – mówi Mateusz. – Ale przed ważnymi uroczystościami mamy więcej zbiórek. Póki co nie wyobrażam sobie iść do kościoła i nie służyć.
– Mateusz jest lepszy ode mnie – śmieje się ks. Sławek. – Kilka razy, kiedy coś mi umknęło w czasie zbiórki, on mi przypomniał, i bardzo się cieszę, że to zauważył – dodaje ksiądz.
Bartek miał zaledwie sześć lat, gdy został ministrantem. – Kilka razy, gdy nie było ministrantów w kościele, podchodziłem z tatą i dzwoniliśmy dzwonkami – wspomina. – A potem już wstąpiłem – uśmiecha się. – I do tej pory najbardziej lubię dzwonić.
Z nimi się nie boję
Wisła to parafia turystyczna. – W weekendy i święta jest u nas dużo ludzi. Pomagamy wtedy księdzu przy komunikowaniu – mówi pan Jakub, od sześciu lat szafarz, a w służbie liturgicznej od 1987 roku. – Zaczynałem jako ministrant – wspomina. – Potem byłem lektorem. Służenie weszło mi w krew. W ławce kościelnej nie czuję się na swoim miejscu – uśmiecha się.
– Znamy się wszyscy bardzo dobrze, przyjaźnimy, rozmawiamy ze sobą poza służbą. A poznaliśmy się właśnie w kościele – mówi Adam z czwartej klasy technikum. – Koledzy w szkole wiedzą, że jestem ministrantem. Gdy na lekcji polskiego są tematy związane z Biblią, to wtedy „uruchamia się” moja nauczycielka i mnie przepytuje – uśmiecha się.
– Wiem, że liturgia z moimi ministrantami przygotowana jest perfekcyjnie – przyznaje ksiądz. – I nie będzie żadnej wpadki. Jeśli ktoś z najmłodszych potrzebuje pomocy, to mamy specjalny kod, według którego prosimy księdza, żeby powiedział np. kiedy dzwonić. Wiedzą, że kiedy na niego popatrzę, to jest właśnie ten moment. Najstarsi nie mają już z tym żadnego problemu. Przed Mszą św. wyznaczamy w zakrystii funkcje i każdy wie, co robi przy ołtarzu. Jestem im bardzo wdzięczny za służbę – dodaje ksiądz Sławomir.
Poza ołtarzem łączą ich gry komputerowe. Jeżdżą razem do kina, na basen i różne wycieczki. – Bardzo lubię waszą parafię i waszego księdza – przyznaję na koniec naszej rozmowy. – Ja go nie lubię – śmieje się przekornie ks. Sławek. – Chyba jest tu ksiądz jedyny – odpowiada Vincent.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.