Szukano jej latami. Lśniła chromowanym grillem. Wielka, miękka kanapa mieściła nawet sześć osób.
Wnętrze ma braki, ale ich uzupełnienie nie powinno być problemem
Czarek Sokolowski /Apphoto/East News
Pierwszy samochód osobowy wyprodukowany w Polsce po wojnie odnaleziono niedawno w Finlandii. Auto zaprezentowano 6 listopada tego roku, dokładnie 73 lata po tym, jak garbata Warszawa M-20 o numerze seryjnym 000001 opuściła Fabrykę Samochodów Osobowych (FSO). W Otrębusach pod Warszawą w muzeum motoryzacyjnym można oglądać pierwszą z pierwszych.
Radzieckie pochodzenie
Pięknie prezentująca się Warszawa była powodem do dumy, symbolem powrotu do normalności po koszmarze wojny. Nie był to jednak tak naprawdę samochód polski. Nie chodzi tylko o to, że niby podarowana, a w rzeczywistości kupiona od Rosjan licencja samochodu o nazwie Pobieda, czyli w języku rosyjskim – zwycięstwo.
Pojazd o numerze seryjnym 000001 to w rzeczywistości egzemplarz zmontowany w warszawskiej FSO z rosyjskich części Pobiedy. Zmieniono tylko znaczek.
Dopiero z czasem wszystkie elementy zaczęto produkować samodzielnie. Przestronna Warszawa z wielką miękką kanapą nawet dziś jest wygodna. Mieściła bez problemu sześć osób. Początkowo auto było dostępne tylko dla komunistycznych polityków, ale z czasem trafiło też do zwykłych obywateli.
Garbusek, jak nazwano Warszawę, miał silnik o pojemności 2120 cm sześciennych i mocy 50 KM. Przy wadze sięgającej 1,4 tys. kg samochód mógł rozpędzić się zaledwie do 105 km/h.
Piękny z brakami
Unikatowy egzemplarz Warszawy odszukał w Finlandii dziennikarz i miłośnik aut Patryk Mikiciuk. Samochód trafił tam prawdopodobnie jako prezent FSO dla rodziny Altonen, która zajmowała się sprzedażą pojazdów. Ostatecznie znalazł się w kolekcji fińskiego kolekcjonera i teraz, po ponad 70 latach, wrócił do ojczyzny. Auto jest w dobrym stanie, choć widać po nim upływ czasu. Brakuje w środku boczków drzwi i innych drobnych elementów. Trudno powiedzieć, czy powinien być odnowiony, czy uzupełnić brakujące elementy i zostawić go w takim stanie.
Na pewno teraz ma niezwykły urok wyjątkowego egzemplarza.
Jeśli zostanie odnowiony, będzie taki jak wiele lśniących Warszaw w różnych kolekcjach w Polsce.
Warszawa na torach
Warszawy służyły jako taksówki, radiowozy czy karetki pogotowia. Chorego wsuwano do wnętrza przez małą klapę bagażnika z tyłu. Leżąc, miał niemal nad nosem dach pojazdu. Za to wysokie i solidne zawieszenie pozwalało dojechać nawet do miejscowości bez asfaltowych dróg.
W 1964 roku Polacy stworzyli nowe nadwozie dla Warszawy – sedan, z bagażnikiem wystającym z tyłu. Nowy model nazwano 203/204 w zależności od silnika. Nazwę trzeba było zmienić na 223/224 po protestach Peugeota, który uważał, że ma wyłączność na nazwy z zerem w środku.
Poza Warszawą sedan istniały też pickup i kombi, a nawet bardzo ciekawa... drezyna kolejowa. Pojazd taki miał stalowe, kolejowe koła i mógł poruszać się po szynach. Używali go kolejarze do inspekcji torów. Produkcję Warszawy zakończono w 1973 roku. Powstało w sumie 254 421 sztuk tych samochodów. Zobaczyć pierwszą z nich to prawdziwa radość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.