Zamek królowej

Adam Śliwa

|

Mały Gość 12/2024

publikacja 21.11.2024 12:30

U podnóża wysokiej skarpy wiła się rzeka. Rzekę przesunięto i wybudowano drogę. W górze pozostał majestatyczny królewski zamek.

W zamku mieści się największy na świecie zbiór prac Zdzisława Beksińskiego W zamku mieści się największy na świecie zbiór prac Zdzisława Beksińskiego
Henryk Przondziono /Foto Gość

Od strony miasta łatwiej zdobyć zamek. Proste mury zdradzają, że dawna warownia przez lata była mocno przebudowywana. Najnowsze skrzydło powstało całkiem niedawno i mieści największą na świecie galerię Zdzisława Beksińskiego związanego z Sanokiem. Wybitny artysta w testamencie przekazał wszystkie swoje dzieła muzeum mieszczącemu się w zamku od 1934 roku.

Wędrówkę po zamku zaczynamy od starej części, by odkryć, kto mieszkał w tych murach i jak do zamku dostał się złodziej... królewskiej pościeli.

Ślady przeszłości

Już w średniowieczu, w dokumencie zwanym Latopisem Hipackim z 1150 roku po raz pierwszy na kartach historii pojawił się Sanok. Później opisywano jego położenie u wrót węgierskich, w pobliżu górskich przełęczy. – Opisy te nie dotyczą jednak miejsca, w którym stoimy, a pierwszej lokalizacji miasta, na wzgórzu Horodyszcze koło dzisiejszej wsi Trepcza – tłumaczy dr Jarosław Serafin, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku. – Być może najazdy tatarskie sprawiły, że osadnictwo tam się załamało i przeniosło się do dzisiejszego Sanoka.

Już w 1339 roku książę Rusi Halickiej Bolesław Trojdenowicz nadał Sanokowi prawa miejskie, ale kiedy w kolejnym roku został otruty i zmarł, sytuację wykorzystał Kazimierz Wielki i przyłączył nowe miasto do swojego królestwa. Na wzgórzu zbudował drewniany zamek. – Kazimierz kilka razy odwiedził zamek, bywał tu też książę Władysław Opolczyk, który założył istniejący do dziś klasztor franciszkanów – opowiada nasz przewodnik.

Przez wysokie zamkowe piwnice idziemy dalej. Naszą uwagę zwraca... but. Skórzany, świetnie zachowany. Okazuje się, że pochodzi z czasów Kazimierza Wielkiego. Ciekawym skarbem jest też niewielka złota moneta z wizerunkiem Ateny. – Znalazła ją babcia pracownicy zamku – opowiada dyrektor. – Chciała ją przetopić na kolczyki, ale jubiler zwrócił uwagę, że może to być cenny zabytek i moneta ocalała. To skarb celtycki – dodaje. – Prawdopodobnie od tego ludu pochodzi nazwa rzeki San, a co za tym idzie, również miasta.

Królowe

Ruszamy na górne piętro. Dawniej w zamku nie było schodów wewnętrznych. – Schody były na zewnątrz – wyjaśnia przewodnik. – Pamiątką po nich są widoczne od strony dziedzińca, odtworzone drewniane schody.

Zamkowe sale wypełnia jedna z najcenniejszych w tej części Europy kolekcja ikon. Dawniej znajdowały się one w podkarpackich cerkwiach prawosławnych.

2 maja 1417 roku w zamku na wzgórzu odbył się ślub Władysława Jagiełły z Elżbietą Granowską. Szlachta nie była zachwycona związkiem zakochanej pary. Uważano, że to marnowanie okazji do małżeństwa politycznego i zawarcia korzystnego sojuszu z którymś z sąsiadów. Elżbieta po trzech latach zmarła. Po śmierci Jagiełły w zamku sanockim zamieszkała jego kolejna, ostatnia żona, Zofia Holszańska. Mieszkała tu 26 lat, bardzo dobrze zarządzając zamkiem i okolicą. Zamek zaczęto traktować jako tradycyjną własność żon królów. Choć królowa Bona nigdy tu nie była, to zleciła wielką przebudowę zamku na styl renesansowy. Pozostałością po tym remoncie są piękne obramowania drzwi. Kolejną właścicielką sanockiej warowni została córka Bony, Izabela Jagiellonka, królowa Węgier.

Cenny łup

Na piętrze, wśród rzeźb stoi cenna drewniana figura św. Pawła Apostoła, jeden z najnowszych nabytków muzeum. Szukamy tu śladów pewnego włamania.

W 1564 roku Krzysztof z Soli, dzięki pomocy jednego z zamkowych służących wszedł do zamku przez okno na piętrze. – Dzięki zachowanym dokumentom sądowym, wiemy, że to tamto okno – pokazuje nasz przewodnik. – Obok widać drzwi do dawnej toalety i misę w murze służącą jako pisuar. Złodziej wykradł z zamku cztery komplety… królewskiej pościeli – opowiada. – Został jednak złapany, a lista jego wcześniejszych win była tak długa, że ostatecznie spotkał się z katem.

W XVII wieku zamek zaczął tracić na znaczeniu i popadał w coraz większą ruinę, kiedy San podmył zamkowe wzgórze i część murów runęła.

Po rozbiorach Austriacy przerobili budynek na urząd zwany cyrkułem. Zniszczono ozdoby i dawny układ pomieszczeń. Swój wojenny epizod miał jeszcze w czasie wojny 1809 roku. Zajęli go powstańcy pod wodzą Franciszka Ksawerego Krasickiego. Jego portret wisi w jednej z zamkowych sal. Załoga została otoczona przez węgierskich huzarów i klęska zdawała się nieunikniona. Franciszek nakazał swoim żołnierzom przebić się z zamku, a sam pozorował obronę. Wróg nabrał się i przepuścił żołnierzy, wierząc, że to tylko fortel. Sam Krasicki na koniu ruszył przez dziedziniec, strzelając z pistoletów, rzucił się w dół skarpy prosto do Sanu. Przeżył i dołączył później do wojsk księcia Poniatowskiego. Na pamiątkę ocalenia wystawił u podnóża zamku kapliczkę św. Jana Nepomucena. Na chwilę wracamy jeszcze do zbrojowni. Wśród dawnego uzbrojenia i pamiątek po przedwojennym 2 Pułku Strzelców Podhalańskich widzimy niskie wejście. Prowadzi do pomieszczenia wzmocnionego blachą falistą. Dziwne to jak na stary zamek. – To jedyny królewski zamek z niemieckim schronem – śmieje się pan Jarosław. Gdy Niemcy zaatakowały Polskę w 1939 roku, a 17 września ze wschodu Rosjanie, San stał się rzeką graniczną. Zamek znalazł się więc znów na pograniczu. Rosjanie po swojej stronie zaczęli wznosić umocnienia, zwane Linią Mołotowa, a Niemcy swoje. Zamkowy schron był elementem tych umocnień.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.