Z pobliskich zarośli nasilał się hałas i plusk wody. Z nocnej wyprawy na okoliczne pola uprawne wracała chmara jeleni.
Włodzimierz Stachoń
Tego dnia zmieniłem miejsce moich fotoczatów, bo ciekawe mokradło przy którym fotografowałem różne ptaki brodzące wyschło zupełnie. Nie pozostało mi nic innego jak ulokować się na granicy lądu i wody, w korycie rzeki.
Leżałem ukryty pod siatką maskującą i obserwowałem otoczenie. Tym razem jednak niewiele ciekawego się działo wokoło, i wkrótce zacząłem wątpić, czy wybór nowego miejsca był dobry.
Życie na rzece toczyło się codziennym rytmem. Gdzieś w oddali pojawiły się nurogęsi, to znów zaniepokojony bóbr uderzył z impetem swoim płaskim ogonem o lustro wody. Sceny te jednak miały miejsce zbyt daleko od obiektywu.
Byłem już pogodzony, że tego dnia wrócę z fotoczatów z pustą kartą pamięci, gdy nagle z mojej lewej strony, z pobliskich zarośli, usłyszałem nasilający się hałas i plusk wody.
Moim oczom ukazał się niezwykły widok – z nocnej wyprawy na okoliczne pola uprawne wracała chmara jeleni. Zwierzęta – młode byki, łanie i cielaki przedefilowały tuż przed moim stanowiskiem, dając możliwość wykonania niecodziennych ujęć w scenerii budzącego się dnia…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.