Korony wypucowane, aureole poprawione, anielskie skrzydła i królewskie peleryny w gotowości.
Do zabawy dołączają osoby z całego miasta
Oaza parafii ŚW. św. Piotra i Pawła w KatowicAch
Choć do balów karnawałowych jeszcze sporo czasu, to wiele salek parafialnych w wigilię uroczystości Wszystkich Świętych pęka w szwach. Goście przybywają z różnych zakątków świata i każdy zasługuje na uwagę. Bo któż by nie chciał porozmawiać z Janem Pawłem II albo matką Teresą z Kalkuty? Kto nie chciałby zapytać o szczegóły życia księdza Jerzego Popiełuszkę? W końcu jest do tego idealna okazja!
Życie, a nie śmierć
W Katowicach zaczęło się kilkanaście lat temu, kiedy Kasia i Wojtek Pawlakowie, którzy działali w oazie przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła, postanowili razem ze wspólnotą uczcić Wszystkich Świętych. Chcieli pokazać, że w Kościele to dzień uroczysty, dzień nadziei. – Na razie jesteśmy Kościołem w drodze, przez życie pielgrzymujemy do nieba i mamy nadzieję, że kiedyś będziemy razem z Kościołem tryumfującym – przyznaje Marta Janus, obecna moderatorka, szefowa oazy młodzieżowej. – Dlatego przebieramy się za świętego czy błogosławionego, żeby razem uczcić ten czas.
Już nie tylko na świecie, ale i w Polsce przez niektórych ten czas jest świętowany jako Halloween. Nie chodzi o to, żeby Bal Świętych był kontrą dla Halloween, ma być alternatywą, czyli innym sposobem spędzania tego czasu. – Katolicy też chcą i potrafią się razem bawić, ale nas interesuje życie, a nie śmierć. Wybierając daną postać, młodzi ludzie mogą ją lepiej poznać czy bardziej zainteresować się sylwetką świętego – tłumaczy Maria Szewerda, odpowiedzialna m.in. za promowanie balu w mediach.
Przebranie to pretekst
Jedni są bardziej, inni mniej kreatywni. – Czasem wystarczy zarzucić pelerynę i zamieniamy się w anioła albo założyć chustkę na głowę i dziewczyna staje się którąś z kobiet idących za Jezusem – uśmiecha się Marta Janus. – Wśród ministrantów zawsze jest dużo Tarsycjuszy – dodaje. – Najważniejsze dla nas jest to, że przebranie to tylko pretekst do dalszej rozmowy. Wybierając jakąś postać z Biblii czy spośród świętych, możemy się zastanowić, czy jej życie albo jakaś postawa pasują do mnie; który patron jest mi teraz najbliższy. A później, już na balu, możemy opowiadać jego historię, przy okazji być może inspirując innych.
Odświętne stroje to tylko dodatek, choć bardzo ważny – w końcu to nie byle jaki bal, bo Wszystkich Świętych trzeba uhonorować tak, jak należy.
Nie ma wydrążonych dyń, jest Msza Święta. Nie ma postaci, które mają przerażać, są piękne stroje, które mają inspirować. No i jest motyw przewodni, wybrany fragment Pisma Świętego.
Bo chodzi o dobry czas
Na Balu Świętych w katowickiej parafii było już wesele w Kanie Galilejskiej, były panny roztropne i nierozsądne. – A kilka lat temu bawiliśmy się w iście serialowym stylu – wspomina Marta Janus. – Wtedy zainspirował nas fragment z Ewangelii wg św. Jana: „Już nie nazywam was sługami, lecz przyjaciółmi”. Żeby zachęcić uczestników, zrobiłam plakat inspirowany serialem „Przyjaciele” – opowiada organizatorka. – Sylwetki różnych świętych usadowiłam na kanapie, właśnie tak jak w czołówce serialu.
– Bo w tym wszystkim chodzi o wartościowe spędzenie czasu z osobami, które chcą żyć podobnie – przyznają organizatorzy i uczestnicy. – A bal to okazja do dobrej zabawy, są tańce i konkursy, i okazja by poznać nowych przyjaciół. To przyciąga nie tylko osoby ze wspólnoty, ale i innych, którzy szukają swojego miejsca w Kościele. Każdego roku Bal Świętych cieszy się ogromnym zainteresowaniem, a ponad sto miejsc rozchodzi się jak ciepłe bułeczki, które, nawiasem mówiąc, również można na balu zjeść.
Listy do świata
W tym roku motywem przewodnim będzie fragment z Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian: „Wy jesteście naszym listem, pisanym w sercach naszych, listem, który znają i czytają wszyscy ludzie. Powszechnie o was wiadomo, żeście listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc” (3, 2-3).
– Chcemy pokazać, że każdy z nas jest listem, który czytają inni, patrzą na nasze zachowanie, słuchają tego, co i jak mówimy – zachęca Marta Janus. – To, co mamy zapisane w sercach, ma odbicie w naszym życiu, które może innych prowadzić do Jezusa, a ostatecznie do świętości, do której każdy jest powołany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.