Króluj nam, Chryste! Tym tradycyjnym pozdrowieniem witam się z Wami, drodzy Panowie Ministranci! Od tego numeru będziemy się spotykać w naszej małogościowej rubryce, co poczytuję sobie naprawdę za wielki zaszczyt.
Roman Koszowski /Foto Gość
Przez najbliższe miesiące rozważać będziemy 10 zasad ministranta. Być może dobrze je znacie, może widnieją na ścianach waszych zakrystii w ozdobnych, choć może trochę zakurzonych już, ramkach. A może już gdzieś zatarły się w naszej pamięci. Dlatego proponuję, byśmy rozważyli je na nowo!
Pierwsza z zasad ministranta brzmi:
Ministrant kocha Boga i dla Jego chwały wzorowo spełnia swoje obowiązki
Niedawno na mojej katechezie jeden z uczniów powiedział: „Może nic nie róbmy na lekcji, kto będzie widział, co robiliśmy na katechezie?”. Nagle ktoś odpowiedział z innej ławki: „Jak to kto?! Pan Bóg!”. Właśnie.
Ministrant wzorowo spełnia swoje obowiązki: domowe, szkolne czy kościelne, nawet kiedy nikt go nie pochwali, nawet gdy nikt nie widzi. Ale chwilę, przecież Ktoś zawsze widzi! Widzi sam Bóg!
Głęboko wierzę, że żadne dobro przez nas uczynione nie ujdzie Jego ojcowskiej uwadze, nie pozostanie bez nagrody. Czy to w tym życiu, czy w przyszłym.
Amerykanin Bill Hybels napisał kiedyś książkę pod znamiennym tytułem: „Kim jesteś, gdy nikt nie patrzy?”. Odnieśmy to do naszego posługiwania – czy potrafię tak samo rzetelnie i z uwagą wykonywać swoje zadania ministranckie, także wtedy, gdy nikt mnie nie widzi? Czy umiem na przykład dokładnie poskładać komżę, odwiesić na swoje miejsce albę, uporządkować paramenty liturgiczne czy posprzątać w zakrystii po skończonych obrzędach?
Zapytasz: ale skąd ta wierność się bierze? Skąd mam brać do tego siły i motywację? I właśnie tutaj wracamy do pierwszej części omawianej zasady ministranta: „kochać Boga”. To jest źródło mojej służby, od tego się wszystko zaczyna. To właśnie miłość i dobroć Boga „powołała mnie do Jego służby”. Wszystko to, co czynię jako chrześcijanin i ministrant, to jedynie i aż odpowiedź na miłość Boga do mnie. Miłość, która zawsze uprzedza nasze działanie.
Święta Matka Teresa z Kalkuty mówiła: „Nieważne, ile czynisz, ważne, czy czynisz to z miłością”. Jeśli jakiekolwiek zadanie wykonujesz bez miłości, to prędzej czy później stanie się ono trudem i ciężarem. Czasem takim nie do uniesienia.
Także wszystkie nasze zadania i obowiązki, również te liturgiczne, czynione bez miłości do Boga, będą tylko zewnętrznym posługiwaniem, powierzchownym ceremoniałem, pozbawionym głębi duchowej. Przykładem dla nas może być św. Stanisław Kostka, jeden z patronów ministrantów. Według zachowanych świadectw, wszystkie swoje zadania, także te najprostsze, zawsze wykonywał z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem, dając wzór do naśladowania zakonnym współbraciom.
Panowie Ministranci!
Nie zapominajcie, że nie tylko to, co robimy, może być dla innych inspiracją i przykładem. Ważny jest także sposób wykonania. Także wtedy, gdy nikt (pozornie) nie widzi...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.