W przydrożnych barach dorośli jedzą, piją, śmieją się, rozmawiają. Obok dzieci rozwiązują zadania domowe. Nikomu nie przeszkadzają hałas i tłok.
Światynie w Górach Marmurowych dosłownie wykuto wewnątrz skał
Katarzyna Jurków
Światła, smaki i ludzie z sercem na dłoni – tak przywitał nas Wietnam. Kraj bogaty nie tylko w historię i kulturę. Zachwyca niezwykłymi atrakcjami, a także ruinami sprzed wieków. Co widziałam w Wietnamie Południowym?
Istny sajgon
Podróż zaczynamy od Sajgonu, który można opisać dwoma słowami – istny sajgon! To miasto dosłownie tętni życiem. Jest głośne, zatłoczone, a to, co dzieje się na ulicy, przyprawia o zawrót głowy. Chcesz przejść z jednej strony ulicy na drugą w wyznaczonym miejscu? To nie takie oczywiste. Na przejściu dla pieszych światło zmienia się na zielone, a dla kierowców… w zasadzie nie zmienia się nic. Samochody i skutery jadą w najlepsze. Nawet nie zwalniają. Pieszy musi lawirować między nimi.
Sajgon nigdy nie śpi, bo kiedy tylko słońce zajdzie, z domów całymi rodzinami wychodzą Wietnamczycy. Rozsiadają się w przydrożnych barach, jedzą, piją, śmieją się i wspólnie spędzają czas. Kiedy dorośli rozmawiają, dzieci obok rozwiązują zadania domowe. Nikomu nie przeszkadzają hałas i tłok.
Portugalskie ślady
Wietnam to i kościoły, i buddyjskie świątynie, i hinduistyczne kapliczki. Nikogo nie dziwi na przykład posąg bożka w hotelu, a przed nim przeróżne, dziwne dary – kadzidełka, słodkie napoje czy świeże owoce.
Na naszej mapie podróżniczej nie może zabraknąć perły Wietnamu, czyli Hoi An. Spacerując wąskimi, brukowanymi uliczkami, otoczonymi sklepikami, łatwo wtopić się w tłum i poczuć, jak żyją mieszkańcy. Kram przy kramie, warsztaty krawieckie jeden obok drugiego – to miasto przez wieki było ważnym portugalskim portem handlowym, słynącym ze sprzedaży jedwabiu. Do dziś zabytkowe historyczne budynki, wąskie kanały i lampiony migoczące nad ulicami tworzą niepowtarzalny klimat, który przenosi w inne czasy. A jeśli ktoś marzy o uszytej na miarę kreacji, wystarczą trzy dni i dobre targowanie się ze sprzedawcą.
Góry z tajemnicami
Ze środkowego Wietnamu ruszamy w głąb kraju, ku majestatycznym Górom Marmurowym. Tu odkrywamy kamienne symbole, posągi i kapliczki. Trzeba przyznać, że droga ścieżkami górskimi nie jest łatwa. Temperatura sięga bowiem 40 stopni. Po pokonaniu setek śliskich stopni naszym oczom ukazują się wreszcie buddyjskie świątynie dosłownie ukryte w jaskiniach. To cel podróży wiernych z całego świata. Nieopodal w bujnej dżungli znajdują się ruiny My Son wybudowane w IV w. – kompleks świątyń hinduistycznych. Kiedyś serce Królestwa Champa.
U zachodnich wybrzeży Wietnamu zachwyca malownicza wyspa Phu Quoc. Białe plaże otaczają turkusowe wody Zatoki Tajlandzkiej.
Tu można odetchnąć i naładować baterie przed dalszą podróżą, z czego oczywiście korzystamy. Chociaż przyznam szczerze, trudno leżeć w wygodnym hamaku, mając na wyciągnięcie ręki setki rozgwiazd, których lepiej nie wyciągać z wody.
Smaki Wietnamu
W Wietnamie nie można ominąć słynnych nocnych marketów, gdzie gęste uliczki pełne są małych straganów oferujących tradycyjne przekąski i napoje. Pyszności takie jak choćby banh mi (chrupiąca bagietka wypełnione mięsem, warzywami i pikantnym sosem) mogą być zarówno śniadaniem, obiadem, jak i szybką przekąską. Wietnam to także raj dla miłośników owoców morza. Krewetki, raki, homary, małże, ostrygi czy ryby – pływają w specjalnych akwariach, czekając na moment, w którym na oczach gości trafią na grilla.
Lokalne restauracje serwują też dania tradycyjne, takie jak pho – aromatyczną zupę z dodatkiem świeżej kolendry i makaronu ryżowego. Kiedy temperatura sięga niemal 40 stopni, taka gorąca zupa potrafi przynieść ukojenie. Trzeba jeszcze wspomnieć o owocach, zwłaszcza o durianie, czyli najbardziej śmierdzącym owocu na świecie. Na każdym rogu można spróbować świeżo zerwanego okazu i choć jego zapach faktycznie nie zachęca, to entuzjastów nie brakuje.
Ludzie z sercem na dłoni
Wietnam to jednak przede wszystkim ludzie otwarci, życzliwi, pomocni, chętni dzielić się tym, co mają. Tu szczególnie można dostrzec wartości rodzinne, bo mieszkańcy z łatwością nawiązują relacje z turystami, zapraszając do swoich domów, opowiadając o dzieciach i kulinarnych przepisach. Chcesz odtworzyć właśnie zjedzone danie? Wystarczy zapytać! Nikomu nie przeszkadzają biegające dzieci, gdy ich rodzice stoją za ladą, przygotowując potrawy dla turystów – często dodając od siebie kolejne smakołyki. Wietnamczycy żyją bardzo skromnie, co jest ogromnym kontrastem w porównaniu z atrakcjami tego kraju. Z jednej strony spektakularne budowle za miliardy, z drugiej – ludzie mieszkający obok, w małych barakach. A mimo to są bardzo wdzięczni. Cieszą się z tego, co mają, i to najcenniejsza lekcja z tej wyprawy. Doceniać to, co otrzymaliśmy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.