Droga na szczyt

MGN 07/2024

publikacja 13.06.2024 09:30

Było piękne lato. Takie polskie – jak lubię. Ani za ciepło, ani za zimno. Pojechałam w Tatry. Po co? Zdobywać szczyty, oczywiście. Każdego wieczora wyznaczałam sobie szlak, który chciałam przejść. Jednego dnia ze schroniska na Hali Gąsienicowej ruszyłam w stronę przełęczy Krzyżne. Stamtąd przez Granaty chciałam zejść z powrotem.

Droga na szczyt

Słońce zapowiadało piękny dzień. Aż tu nagle na bezchmurnym niebie pojawiła się jedna chmurka, po chwili druga, a potem tak pociemniało, że aż strach. Na dodatek z oddali słychać było grzmoty, coraz groźniejsze. Co tu robić? Byłam dokładnie w połowie drogi. Na szczęście zauważyłam jakiś lichy, ledwie trzymający się kupy szałas. Z kilkoma osobami przeczekaliśmy deszcz, grzmoty ucichły i ruszyłam dalej. Warto było. Z przełęczy Krzyżne rozciągnęła się przede mną przepiękna Dolina Pięciu Stawów.

Przypomniały mi się słowa mojego kolegi, który kiedyś miał wejść na niewielką górkę w Beskidach. Widząc wzniesienie, stwierdził, że po co tam wchodzić, skoro stąd też go widać.

Gdzieś w oddali słychać było wciąż burzowe pomruki. „Trzeba iść dalej – pomyślałam – bo w końcu mnie ta burza na dobre dopadnie”. Poza tym i tak robiło coraz zimniej. Jak się okazało, Granaty po niedawnym deszczu były tak śliskie, że nawet łańcuchy, ułatwiające przejście, na niewiele się zdały. Na szczęście jakiś Anioł Stróż podał mi rękę i bezpiecznie przeprowadził na pewny grunt. Muszę przyznać, że kołysanie na łańcuchu wcale nie było przyjemne. Ale to jeszcze nie koniec przygody. Tuż przed schroniskiem, na mostku, na śliskich deskach, obsunęła mi się noga i... wylądowałam w lodowatym górskim potoku. Tyle się zdarzyło tego dnia, ale wcale do zdobywania szczytów mnie to nie zniechęciło.

I o to chodzi. Bo nieważne, ile razy się przewrócisz, wpadniesz do kałuży, upaprzesz się błotem, spadniesz w dół i poobijasz się, a czasem nawet piorun w Ciebie uderzy. Ważne, że wstaniesz i pójdziesz dalej. Nie zniechęcisz się. Tylko wtedy jesteś zdobywcą. Tyko wtedy masz szansę na mistrzostwo.

Mamy w tym numerze „Małego Gościa” sporo różnych mistrzów. Jeden robi najlepszą pizzę, inny świetnie gra w warcaby, a jeszcze inny najlepiej na świecie obcina włosy. I bardzo dobrze. Bo można być mistrzem w różnych dziedzinach, nie tylko w piłce nożnej, ale najważniejsze mistrzostwo do zdobycia to puchar niebieski. To szczyt, który może zdobyć każdy, tak jak zdobyli go już Faustino, siostra Zdenka, Laura Vicuña, Sánchez del Río, których widzicie obok, i tysiące, miliony innych medalistów, których spotkamy w niebie. Czego życzę sobie i Wam serdecznie.

Pozdrawia Was  Gabi Szulik  czasem poobijana,  ale wciąż niezniechęcona  zdobywaniem szczytów

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.