10 miesięcy na morzach i oceanach. 22 porty w 18 krajach. Tysiąc młodych żeglarzy. Dar Młodzieży płynie dookoła świata.
Dar Młodzieży płynie dookoła świata pod polską banderą
piotr sacha
Aby obwieścić czas, marynarz pociąga sznur dzwonu... Mówiąc językiem żeglarskim – wybija szklanki. Jest ósma rano. Cztery szklanki to osiem uderzeń. W górę wędruje polska bandera. Dumnie powiewa nad Oceanem Atlantyckim. Do pracy wkracza drużyna trzecia... Mówiąc językiem żeglarskim – trzecia wachta. Wszyscy wypatrują lądu. Za kilka godzin żaglowiec z Gdyni zawinie do portu w Kapsztadzie, w Republice Południowej Afryki.
Park linowy na oceanie
Dar Młodzieży od maja 2018 r. do marca 2019 r. płynie w rejsie dookoła świata (na stronie 14 mapka z trasą). Powodem jest setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Port w Kapsztadzie to dziewiąty przystanek. Na pokład wchodzi „Mały Gość”. Tomkowi Wojtasowi z Krakowa mija ostatni dzień na statku. – Wracam do domu po 37 dniach żeglowania – opowiada. – Wspinaczka na maszt to największa przygoda – ocenia. – Wchodzisz po stalowych linach, wantach, jak po drabinie. Aż na sam szczyt. Prawie 50 metrów w górę! Im jesteś wyżej, tym mocniej czujesz, jak buja. – Linki, na których stoimy tam wysoko, mają grubość kciuka – dodaje Honorata Sierocka, studentka z Białegostoku. – To taki wielki park linowy – żartuje Tomek Marulewski. – Kiedy oficer ogłasza alarm do żagli, adrenalina rośnie – stwierdza Zuzanna Roś. – Czasem taki alarm zdarza się cztery razy dziennie – mówi Zuza. – Zbieramy się przy masztach... Każda wachta odpowiada za jeden maszt – wyjaśnia. – Wreszcie stawiamy żagle. Albo obracamy reje pod odpowiednim kątem do wiatru.
Żagiel na pamiątkę
– O 6.30 budzi nas bosmański drugiej wachty – opowiada Jan Rybojad. – O 6.45 zaczyna się rozgrzewka. Później śniadanie, poranna toaleta. O ósmej zaczynam wachtę, która trwa do dwunastej w południe. Kolejna wachta czeka mnie od ósmej wieczorem do północy – mówi Janek. – Wykonujemy różne prace. Czasem bardzo... przyziemne, jak szorowanie pokładu – uśmiecha się student. Płynąc z Senegalu do RPA, ekipa rejsu wymieniła wszystkie żagle. – Musieliśmy wspiąć się wysoko, odpruć stary i wciągnąć nowy, bielutki żagiel. I malowaliśmy maszty – wspomina Ola Cygnarowicz. – Kawałeczek żagla zabieram do domu, na pamiątkę z rejsu – stwierdza Honorata. Ola i Honorata poznały się podczas żeglarskiego szkolenia, niedługo przed wypłynięciem. Razem pracowały w wachcie drugiej (codziennie pobudka przed czwartą), spały w jednym kubryku, czyli 10-osobowym pokoju pod pokładem. – Zżyłyśmy się baaardzo – uśmiecha się Honorata.
Żegnajcie, marzenia ze snów
Ola, z którą rozmawiam pod pokładem, na tak zwanym placu Kaszubskim, pokazuje mi trzy gitary z podpisami uczestników. – Zrobiliśmy na nie zrzutkę – opowiada. – Po powrocie do Gdyni być może oddamy je na licytację. Na szczytny cel – dodaje Ola. Wieczorem z gitar płyną szanty. – Powstał nawet specjalny śpiewnik – mówi Honorata. „Żegnajcie nam dziś, hiszpańskie dziewczyny. Żegnajcie nam dziś, marzenia ze snów. Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów” – śpiewają uczniowie i studenci. – Dla nas rejs kończy się w Kapsztadzie. Kolejna grupa popłynie do Singapuru – wyjaśniają. W Rejsie Niepodległości popłynie w sumie blisko tysiąc młodych żeglarzy. Studenci Akademii Morskiej w Gdyni, uczniowie szkół morskich i laureaci konkursu z całej Polski. Na pokładzie jest też kapłan. Codziennie wieczorem o 20.15 jest Msza św. dla chętnych, a wcześniej, punkt 15.00, Koronka do Miłosierdzia Bożego. O 16.00 Różaniec. – Dla niektórych Eucharystia była ważnym punktem. Ja na przykład nie opuściłam Mszy od dwudziestu dni – uśmiecha się Julia Kasenko, studentka Akademii Morskiej, numer okrętowy 87. – Każdy praktykant otrzymuje własny numer – tłumaczy Julka.
Martwa fala
Darem Młodzieży dowodzi komendant. Stoi na mostku kapitańskim. – Pogoda może zaskoczyć żeglarza? – pytam. – Co godzinę odczytujemy prognozę pogody. Raczej wiemy, czego się spodziewać – wyjaśnia kapitan Ireneusz Lewandowski. Hasło „martwa fala” wraca jak bumerang w rozmowach z kolejnymi studentami. – Ta fala istnieje długo po ustaniu wiatru, który ją wywołał – tłumaczy Mateusz Maląg. – Wówczas mocno buja. Horyzont wysoko, horyzont nisko... Wysoko, nisko... I tak cały dzień. A nocą widzisz na niebie latające gwiazdy – opowiada Mateusz. Marysia Dydycz ma dopiero 19 lat, a na morzach i oceanach przebyła już 30 tys. mil morskich. Dwa razy opłynęła przylądek Horn. – Zaczęłam żeglować na Mazurach jako ośmiolatka – opowiada. – Dar Młodzieży to mój siódmy żaglowiec. Niedługo wpłyniemy na Ocean Indyjski. Nareszcie będę mogła powiedzieć, że pływałam na wszystkich oceanach – cieszy się żeglarka.
Morskie imię
„Dzień 24. przejdzie do historii rejsu jako dzień czterech alarmów do żagli. Kiedy rano na zajęciach z radarów obserwowaliśmy Wyspę św. Heleny...” – notował w swoim dzienniku podróży Janek Rybojad. – Każdego dnia, o godz. 22, zapisywałem też pozycje naszego statku – mówi i otwiera swój notes w miejscu, gdzie zapisał relację ze chrztu równikowego. Gdy ktoś pierwszy raz w życiu przekracza równik, musi go przejść. – Czekało nas parę zadań – wspomina student. – Na przykład „rekin”, czyli czołganie się w tubie, gdy z obu stron pryska słona woda. Na koniec każdy otrzymuje morskie imię. – Maskonur – przedstawia się Jan Rybojad. – To ptak żywiący się rybami... – wyjaśnia. – Pasuje do mojego nazwiska – dodaje. Jacek Wójtowicz przypomina sobie, jak któregoś dnia... – Wokół naszego żaglowca zrobił rundkę inny statek. Okazało się, że tak nas pozdrowił – wspomina Jacek.
Jeden z czterystu
16 sierpnia na pokład w Kapsztadzie weszła nowa grupa laureatów konkursu na rejs Darem Młodzieży. Niektórzy płynęli już wcześniej dookoła Europy w „Szkole pod Żaglami”. Inni żeglowali tylko po jeziorze albo wcale. Aby wziąć udział w rejsie, należało pstryknąć zdjęcie swojej małej ojczyzny. – Na zdjęciu widać, jak skaczę na tle białostockiego krajobrazu – opowiada Daria Wasilewska. – Ja pokazałam zachód słońca z mojej ukochanej Matysówki – rzuca Natalia Strzępka. Autorzy najlepszych fotografii znaleźli się w drugim etapie konkursu. – Test wiedzy z historii Polski i żeglarstwa. I jeszcze tematyka morza w Biblii – wyliczają laureatki, które znalazły się w gronie 400 zwycięzców. – W gimnazjum trafiłam do Skautów Europy. To był bodziec do dalszego poszukiwania przygód – śmieje się Daria, dziś studentka medycyny. – Boję się tylko choroby morskiej – przyznaje. – Zaopatrzyłam się w imbir i kisiel. Podobno to pomaga – uśmiecha się Daria. Jutro wypłynie na ocean. Natalia wyjmuje z plecaka książkę. – Ma 815 stron. W sam raz na długi rejs – śmieje się. Obie studentki nie mogą się doczekać Światowych Dni Młodzieży w Panamie i spotkania z papieżem Franciszkiem. Tam również dotrze Dar Młodzieży.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.