Swoje wychowanie zawdzięczają rodzicom i komu jeszcze? Pytamy aktora, wokalistkę, siatkarkę i dziennikarza.
aktor
– Duży wpływ na mnie mieli moi dziadkowie. Pochodzę z Górnego Śląska, z regionu wielu kultur. Miałem to szczęście, że do 23. roku życia żyli obydwaj moi dziadkowie. Jeden pochodzący ze Śląska, wcielony do wojska niemieckiego, i drugi – z Kresów, który próbował przedostać się do armii Andersa, ale koniec końców z armią Berlinga przeszedł szlak od Lenino. Dziadkowie się lubili i szanowali, często mówili o swoich przeżyciach i młodości. To nauczyło mnie szacunku do drugiego człowieka niezależnie od jego światopoglądu i wiary.
JAKUB SZYMCZUK
Monika Kuszyńska
wokalistka
– W moim życiu były trzy takie osoby. Prababcia, która zmarła, gdy miałam 7 lat. To ona uczyła mnie pierwszych wierszyków i można powiedzieć, że pomagała mi się rozwijać. Kolejne dwie osoby to moi nauczyciele ze szkoły podstawowej. Uwielbiam muzykę, więc oczywiście był to nauczyciel muzyki i – co trochę zaskakujące – pan od wf. Był on też moim wychowawcą, zaszczepił we mnie ducha sportowego i rywalizacji. Poza tym nauczył wytrwałości, co przydaje mi się teraz podczas rehabilitacji.
EAST NEWS/PRZEMYSLAW SZYSZKA
Erika „Kiki” Coimbra
siatkarka ATOM-u Trefla Sopot, 6-krotna mistrzyni Brazylii, brązowa medalistka IO Sydney 2000
– Wychowywali mnie tata i mama i przekazali najważniejsze wartości: pomagać tym, którzy tego potrzebują, szanować starszych i biednych. Poza rodzicami duży wpływ na moje wychowanie miał dziadek – on mnie nauczył wierzyć w Boga i ufać Mu. Pokazał, że bez Boga w sercu nic nie może się potoczyć dobrze. Moja rodzina bardzo trzyma się ze sobą, a wartości religijne są dla nas ważne. One właśnie mnie ukształtowały. Ukształtowały kobietę, którą jestem – piękną na zewnątrz i w środku. Dlatego dziękuję mojej rodzinie, że tego mnie nauczyła.
JAKUB SZYMCZUK
Tomasz Terlikowski
dziennikarz, publicysta
– Duży wpływ na to, kim dziś jestem, miał ks. Tadeusz Uszyński, proboszcz w mojej rodzinnej parafii św. Andrzeja Apostoła w Warszawie. Gdy zaczynałem liceum, z grupki przyjaciół stworzył wspólnotę. Zostaliśmy jedną z nielicznych w Polsce młodzieżowych grup Sodalicji Mariańskiej. Spotykaliśmy się prawie codziennie. Proboszcz przychodził do nas raz w miesiącu i podsuwał nam jakiś dokument Kościoła. Pokazywał na przykład encyklikę „Humanae vitae”, mówiąc: „A tego to i tak na pewno nie zrozumiecie”. Gdy ktoś coś takiego mówi młodych chłopakom i dziewczynom, oni zrobią wszystko, żeby to dobrze zrozumieć. Z tamtej grupy wywodzą się: dominikanin, karmelitanka bosa, dyrektor szkoły katolickiej i kilka małżeństw. Proboszcz nauczył nas, że jeśli chcemy prowadzić dobre i szczęśliwe życie, to najlepszym drogowskazem jest nauczanie Kościoła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.