Dobra wiadomość dla tych, którzy marzą o podróżach międzygwiezdnych. Sonda Voyager 1 właśnie opuściła Układ Słoneczny. Wiadomość zła to taka, że zajęło jej to 35 lat.
Pokryta złotem płyta to przesyłka dla obcych inteligencji. Zapisano na niej informacje o Układzie Słonecznym, Ziemi i o życiu, jakie na niej kwitnie
nasa
Voyager 1 (Podróżnik 1) to sonda, która doleciała najdalej ze wszystkich urządzeń wybudowanych przez człowieka. Dlaczego przekroczenie granicy Układu Słonecznego to zła wiadomość? Bo pokazuje, jak wielki jest kosmos. Jeżeli sonda lecąca z prędkością ponad 60 tys. km na godzinę potrzebowała aż 35 lat, by wydostać się poza Układ Słoneczny (przeleciała dotychczas prawie 20 000 000 000 km), nasze marzenia o zdobywaniu innych globów trzeba odłożyć (na razie) między bajki. Sygnał z Voyagera do Ziemi leci 16 godzin.
Dla porównania, najbliższa Ziemi planeta pozasłoneczna (leżąca poza Układem Słonecznym) znajduje się w odległości ponad 10 lat świetlnych, a więc jest prawie 6 tys. razy dalej niż doleciał Voyager 1. Gdyby lecieć w kierunku najbliższej nam egzoplanety z prędkością Voyagera, dotarcie do niej zajęłoby 21 tys. lat. Po tym czasie bylibyśmy w okolicach gwiazdy Epsilon Eridani, wokół której krąży przynajmniej jedna planeta... absolutnie nienadająca się do życia. Jest 1,5 raza cięższa od naszego Jowisza i porusza się po eliptycznej i dosyć ciasnej orbicie wokół swojego słońca. Oczywiście można sobie wyobrazić, że nauczymy się latać szybciej niż z prędkością 60 tys. km na godzinę. Nawet jeżeli tę prędkość zwiększymy stukrotnie, podróż do Epsilon Eridani zajmie nam 210 lat. Ogromne odległości w kosmosie są faktem, który spędza sen z powiek poszukiwaczom pozaziemskiego życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.